Jesienne plany – rozliczenie

Jesienne plany

Jesień już na szczęście dobiega końca, a zima już parę razy pukała do naszych okien. Nawet pierwsze bałwanki już były, co u nas nad morzem od paru lat się nie zdarzało ani w listopadzie ani w grudniu. Niestety dni najczęściej są ciemne, ponure, a ostatnie weekendy są tak ciemne, że nie pozwalają zrobić żadnego zdjęcia w domu przy naturalnym świetle. Na szczęście to już prawie za nami. I mimo wielu niedogodności, jakie niesie ze sobą śnieg, to chyba wolałabym, żeby spadł i utrzymał się trochę dłużej. Przynajmniej byłoby trochę jaśniej, a i córa miałaby jakąś frajdę.

To też czas na rozliczenie się z jesiennych planów i zrobienie nowych – na zimę. Nigdy wcześniej nie robiłam takich publicznych deklaracji, ale jest to niezły bat motywacyjny. Pewnie niektórych rzeczy bym nie zrobiła lub bym się do nich nie zmusiła, gdyby nie zrobienie planów i (co ważne!) oficjalnie ich ogłoszenie.

Jesienne plany_rozliczenie planów_kropla morza

Co udało się zrobić?

Moje jesienne plany podzielone były na kilka kategorii. Zacznijmy więc po kolei:

Blogowe

  1. Publikować co najmniej jeden post tygodniowo – tutaj jest tylko połowiczny sukces, tzn. w tym czasie powinno pojawić się na blogu 11 artykułów. W październiku i listopadzie szło wszystko zgodnie z planem, ale grudzień trochę zawaliłam i przez dwa kolejne poniedziałki na blogu nic się nie ukazało. Dziś jest zatem dopiero dziewiąty artykuł. Za realizację tego postanowienia daję sobie zatem 4.

  2. Co najmniej raz dziennie publikować post na fanpage’u (od poniedziałku do piątku) – tu też szło mi nieźle w październiku i listopadzie – średnio ukazywały się cztery posty w tygodniu, o piątym czasami zapominałam, bo nie dawało się zaplanować jego automatycznej publikacji. Muszę w końcu skorzystać z jakiś zewnętrznych aplikacji do planowania postów, może wtedy pójdzie mi lepiej. W grudniu za to była całkowita porażka, wynikająca głównie z braku planowania. Skoro nie zaplanowałam publikacji, to nic nie przygotowałam i nic nie opublikowałam. Wnioski? PLANOWANIE to podstawa – daje naprawdę dobre efekty, o czym mogłam się przekonać w poprzednich dwóch miesiącach. Za realizację tego punktu daję sobie 3+ (w końcu w październiku i listopadzie poszło mi całkiem nieźle).

  3. Google Analytics – cieszę się, że ten punkt sobie zaplanowałam i go szybko zrealizowałam. Mogę nawet powiedzieć, że to był punkt krytyczny. Dlaczego? Okazało się, że GA nie działał na blogu od czerwca (!!!), czyli od czasu, gdy zmieniłam motyw wyglądu bloga. Trochę mnie to zaskoczyło, ale okazało się, że w momencie zmiany szablonu, kod GA trzeba wkleić powtórnie, chyba że używacie specjalnych wtyczek w tym celu. No cóż, czegoś się z tego błędu nauczyłam, szkoda tylko, że na sobie. W każdym razie za realizację mogę sobie wpisać 5.

  4. Google Plus – ten punkt był nieobowiązkowy, jednak trochę próbowałam tam działać (ukazało się pięć notek). Najczęściej jednak o tym kanale społecznościowym zapominałam, więc muszę jeszcze nad tym popracować. Na razie ledwo 2.

Podsumowując tę kategorię moich jesiennych planów, łącznie można ocenić ich realizację na 4 z dużym minusem. Cieszę się, że w miarę regularnie zaglądam do Google Analytics, ale jestem zła na siebie, że w grudniu trochę odpuściłam i zawaliłam zarówno artykuły na blogu, jak i posty na fanpage’u.

Jesienne plany_rozliczenie planów_kropla morza

Domowe i osobiste

  1. Wywołać zdjęcia z tego roku – tutaj właściwie klęska, bo jeszcze nie wybrałam do druku wszystkich zdjęć, ale z drugiej strony nie taka do końca. Wybrałam fotki córki do corocznego kalendarza dla dziadków. Kalendarz jest już zrobiony, a 12 najlepszych zdjęć plus parę innych, które na kalendarz się nie załapały, jest już wybranych. Teraz jeszcze trochę wysiłku i mam nadzieję, że wyselekcjonuję resztę zdjęć do wywołania. Tak więc zadanie oceniam na 3 z minusem.

  2. Przygotować danie z dyni (poza zupą krem) – wypróbowałam w tym roku dwa razy pieczoną dynię, raz z ziołami, głównie z tymiankiem, drugi raz z czerwoną papryką. Pierwsza wersja była zdecydowanie zbyt ziołowa jak na gusta mojej rodzinki, ale druga też nie bardzo im podpasowała. Zatem to danie raczej nie wejdzie do kanonu naszych ulubionych dań. Choć muszę przyznać, że to naprawdę łatwa przystawka. Tu realizacja na 5, choć minus można dodać za to, że potrawa nie znalazła uznania w oczach, a właściwie na podniebieniach, moich domowników.

  3. Przynajmniej raz na miesiąc ugotować coś nowego z moich przepisów do wypróbowania – o dyni już wiecie z poprzedniego punktu – wypróbowane, ale nie będzie to nasz ulubiony jesienny przepis. Udało mi się także przygotować dwa razy zdrową pizzę na spodzie z twarogu i otrębów – to właśnie jeden z moich odgrzebanych przepisów, myślę, że na stałe wejdzie on do naszego menu, ze względu na łatwość i szybkość wykonania. Kilka razy skorzystałam też z nowego przepisu na prosty placek od Aliny. Sprzedałam go też w rodzinie i wszyscy się nim zachwycają – naprawdę go polecam! Za ten punkt mogę sobie postawić 4+, pięciu punktów nie stawiam, bo przepis Aliny był znaleziony i od razu wypróbowany, a nie leżał w moich przepisach do wypróbowania. A w tych jest jeszcze wiele do wypróbowania i skosztowania 🙂

  4. Planować posiłki – ten punkt nadal nie jest realizowany tak, jak bym chciała. Nie zawsze planuję posiłki i to mój największy błąd, bo potem jemy coś na szybko, nie zawsze zdrowo. Gdy uda mi się rozplanować na cały tydzień chociaż obiady, sytuacja wygląda znacznie lepiej, a ja nie martwię się co dziś zrobić na obiad. Na razie realizację tego zamierzenia oceniam na słabą trojkę.

  5. Rozpocząć regularne ćwiczenia – totalna porażka 🙁 Ćwiczyłam kilka razy, parę razy zaliczyłam długi spacer, ale to zdecydowanie nie są regularne ćwiczenia. Ten punkt do poprawy! Na razie 1!

  6. Zrobić porządki na półkach przy łóżku – na szczęście zrobione, choć długo się ociągałam z uporządkowaniem tych półek, głównie z powodu braku pomysłu jak schować lub wyrzucić niektóre prace mojego dziecka, jednocześnie go nie urażając. Na razie poradziłam sobie, chowając część rzeczy do pudełka. Myślę, że ten punkt mogę ocenić na 5.

  7. Przygotować przepisy na domowe środki do czyszczenia – punkt zrealizowany połowicznie, bo zebrałam kilka takich przepisów na naturalne środki do sprzątania, ale ich jeszcze nie wydrukowałam i nie zawiesiłam. Czyli zasłużyłam chyba na 4 z minusem.

  8. Pójść do kina na „Bridget Jones 3” i „Sekretne życie zwierzaków domowych” – zrealizowane na 100%. Z obu filmów możecie poczytać krótkie recenzje: o „Bridget Jones 3” tutaj, a o “Sekretnym życiu zwierzaków domowych” i dodatkowo o “Trolach” – tutaj. Za ten punkt mogę postawić sobie nawet 5+.

  9. Przeczytać 12 książek, żeby wypełnić wyzwanie książkowe: 52 książki w rok – tutaj plan wykonany na 90%, to znaczy przeczytałam 11 książek, z czego większość to kryminały, w tym cztery Katarzyny Puzyńskiej z serii o Lipowie. Przeplatałam je trochę lżejszymi pozycjami, ale większość z nich mnie rozczarowała lub była tak słaba, że nie warto o nich wspominać. Tylko jedna z nich bardzo mi się podobała – powieść Manuli Kalickiej “Szczęście za progiem”. To lekka powieść obyczajowa o dziewczynie, która wyrywa się z małej wioski i próbuje przetrwać w Warszawie. I chociaż wszystko podane jest w lekkiej, zabawnej tonacji, to jednak daje do myślenia. Zapracowałam sobie chyba na 5 z minusem?

Wykonanie planów domowych i osobistych oceniam ogólnie na czwórkę z minusem. Są takie, które poszły mi świetnie, ale ten, na którym mi najbardziej zależało (regularne ćwiczenia), zawaliłam totalnie. To wymaga zdecydowanej poprawy i większego samozaparcia. Muszę nad tym zdecydowanie popracować.

Rozliczenie planów_pieczona dynia_kropla morza

Turystyczne

  1. Szymbark i domek “do góry nogami” – tej wycieczki niestety nie udało nam się zrealizować, głównie ze względu na wiele pracujących sobót męża. Pozostałe niedziele i wolne soboty w większości nie zachęcały do ruszania się dalej od domu. Tu niestety 1!

  2. Rezerwat „Bursztynowa Góra” – gdy już myślałam, że nie uda się tam pojechać, to jednak 12 listopada w końcu dopisało nam szczęście i odwiedziliśmy Bursztynową Górę. Pisałam o tym na Fanpage’u, gdzie możecie znaleźć kilka zdjęć. Co prawda nie była to piękna złota jesień, z kolorami od złota do czerwieni, bo spadł już wtedy pierwszy śnieg, ale i tak było cudownie, tym bardziej że był to jeden z nielicznych tej jesieni słonecznych dni w czasie weekendu. I chociaż spodziewałam się tam czegoś więcej, to i tak nie żałuję, bo to całkiem miłe miejsce na jesienny spacer. Tak więc należy się 5.

  3. Wieża ciśnień w Sobieszewie – ta wycieczka była zaplanowana, ale odbyła się jeszcze przed publikacją postu, o czym mieliście okazję przeczytać tutaj. Tu też oceniam na 5.

Wykonanie tych planów wychodzi w sumie na czwórkę z długim minusem, ale to tylko statystyka. Dwa z trzech punktów zrealizowane, więc nie jest źle, a wycieczkę do Szymbarka odłożymy na wiosnę, na lepszą pogodę.

Rozliczenie jesiennych planów_kropla morza_rezerwat Bursztynowa Góra_jesienne plany

Jesienne plany – podsumowanie

Czy jestem zadowolona z realizacji swoich jesiennych planów? I tak i nie. Przede wszystkim cieszę się, że je w ogóle zrobiłam, bo to bardzo motywujące. Nijako zmusza mnie do ich wykonania. Oczywiście nie zawsze to tak działa, lepiej wychodzą mi plany związane z jednokrotnym wysiłkiem, niż te wymagające systematycznego działania. Ale przynajmniej wiem, nad czym mam jeszcze pracować. A przede wszystkim, że planowanie naprawdę wiele daje, zarówno w sprawach prywatnych, rodzinnych, jak i blogowych czy zawodowych. Pokazuje nam, gdzie chcemy dojść.

A Wasze plany jesienne, albo roczne zrealizowane? Zaplanowaliście już kolejną porę roku albo 2017 rok? Co Wam daje planowanie? Możecie podzielić się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach, zachęcam!

FacebookFacebook