Zachwycił mnie tytuł: “Chcieć mniej”. Po prostu. Ile w tych dwóch słowach mieści się treści, a zastosowanie się do nich nie tylko upraszcza i ułatwia życie, ale pozwala spełniać marzenia. I to niekoniecznie te o życiu w białym mieszkaniu z jednym kubkiem i jedną łyżką.
Puste półki nie lubią być puste
Kiedy robiłam nową zabudowę do sypialni, po włożeniu do niej wszystkiego, co miało się w niej znaleźć, zostało mi kilka pustych półek. Cieszyłam się, że wszystkie moje rzeczy zmieściły się do tej szafy i zostało sporo wolnego miejsca. Jednak, po mniej więcej trzech latach tej przestrzeni znów brakuje, mimo że w międzyczasie sporo rzeczy jeszcze wyrzuciłam. Jednak w jakiś tajemniczy sposób przedmiotów przybywa więcej, niż się ich pozbywam, pewnie nocą po cichutku tam wskakują… Wyraźnie więc widać, że mimo szczerych chęci nie do końca umiem zapanować nad rzeczami. Dlatego wolne półki, o których wspomina Katarzyna Kędzierska w swojej książce “Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce” przemawiają do mnie najbardziej. Ja po prostu chcę mieć wolne półki, a nie kupować kolejne pudełka czy koszyczki!
Swoją przestrzeń próbuję oczyszczać już od dłuższego czasu, z różnym skutkiem. Ciągle spierają się we mnie dwa przeciwstawne głosy. Jeden mówi, że dana rzecz nie jest mi już potrzebna, a drugi wręcz przeciwnie – szkoda wyrzucić, przecież to jeszcze dobre, a może warto to przerobić na coś innego, albo chociaż spróbować sprzedać, to chociaż odzyskam parę groszy. I często rzeczy, których chcę się pozbyć leżą wiele miesięcy, aż spróbuję je spieniężyć. Sama sprzedaż to sporo wysiłku i czasu: przedmioty trzeba sfotografować, opisać, zmierzyć, wystawić gdzieś ogłoszenie, a potem jeszcze przygotować wysyłkę lub umawiać się na ich odbiór. Dużo zachodu, a zyski często marne. I tak posegregowane rzeczy leżą w szafie, aż znajdę na to czas…
Chcieć mniej…
Zabierając się do lektury książki “Chcieć mniej (…)” nie spodziewałam się, że dowiem się czegoś nowego o minimalizmie w wydaniu Kasi, gdyż jej bloga Simplicite czytałam raczej regularnie, podobnie jak żywe dyskusje pod poszczególnymi postami. A jednak zebranie w formie książki tylu myśli i podkreślenie tych najważniejszych dało mi wiele do myślenia.
Kasia w swojej książce doskonale opisuje schematy, które nami rządzą w odniesieniu do posiadania rzeczy i trudności z ich pozbywaniem się. Mimo poczynionych przeze mnie wysiłków nadal wpadam w wiele pułapek gromadzenia, ale przynajmniej jestem ich świadoma i nad nimi pracuję. Przykładem jest sam zakup tej książki w formie e-booka, żeby do mojej materialnej kolekcji, z którą później tak ciężko się rozstać, nie przybyła nowa pozycja.
Książka “Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce” to nie pozycja tylko o pozbywaniu się rzeczy, choć takie wskazówki też tam znajdziesz. Najwięcej miejsca autorka poświęciła naszym schematom myślowym, nawykom, a przede wszystkim naszej głowie. Tam wszystko się zaczyna. Jeżeli chcemy iść drogą minimalizmu, nawet jeśli to będzie minimalizm “po naszemu”, to i tak powinniśmy zacząć od porządków w naszej głowie. Ale nic na siłę. To my mamy być przekonani, że to jest nasza droga i że właśnie nią chcemy iść. Zaczynając naszą przygodę z minimalizmem mamy większe szanse na sukces, gdy zaczniemy od postawienia sobie konkretnego, mierzalnego celu, który chcemy osiągnąć, dzięki temu narzędziu. Tak, tak – minimalizm to nie CEL, tylko narzędzie do osiągnięcia tego celu. Dla mnie takim celem jest m.in. spędzanie mniej czasu na sprzątaniu – po prostu szkoda mi na to życia. Minimalizm mi to ułatwia, bo już teraz znacznie ograniczyłam liczbę kurzołapek itp. w moim mieszkaniu, więc zdecydowanie szybciej ścieram kurze (czego strasznie nie lubię robić).
Plusy ujemne
Plusy ujemne 😉 w książce znalazłam dwa:
- Bardzo lubię wyróżnione najważniejsze myśli i to w książce bardzo mi się podobało. Nie wiem, jak to wygląda w wersji papierowej, ale w e-booku mam wrażenie, że trochę jest niedopracowane, gdyż często wyróżniony fragment znacznie wyprzedza omawiane myśli, lub pojawia się znacznie później, nawet w innym podrozdziale, co jest nieco irytujące.
- Minimalistyczna okładka jest tak minimalistyczna, że aż trudna do rozczytania (w e-booku, pewnie wydrukowana wygląda znacznie lepiej). Szczególnie czcionka słowa “chcieć” jest tak delikatna, że aż zlewa się z tłem. W sumie nie kupuję e-booka dla okładki, więc zupełnie mi to nie przeszkadza, tylko na zdjęciach trudno było wyraźnie ująć tytuł 😉
Czy warto?
Stali czytelnicy bloga Simplicite, raczej nie znajdą w książce wielu nowych rzeczy, ale książka każdemu pozwoli zastanowić się nas sobą i swoimi rzeczami. Na ile “mieć” określa nasze “być”? Czy przedmioty służą nam, czy raczej my im? Czy minimalista może być kolekcjonerem? Skąd biorą się rzeczy w naszym domu? Czy minimalistą jestem z wyboru czy z musu?
Mogą sobie ją darować również ci, którzy lubią czytać, ale już niekoniecznie wdrażać podane rady. Bo je trzeba stosować, żeby nasze życie było prostsze i bardziej wartościowe.
A jakie jest Wasze zdanie na temat minimalizmu? Czytaliście już książkę? Podobała się Wam?