Moje wyzwanie “Czytelnicza podróż po świecie” ruszyło z kopyta, więc zdecydowałam się na małe sprawozdanie z obecnego stanu jego realizacji. Po trzech miesiącach tego roku mogę dopisać sobie cztery nowe kraje, które poznałam, czytając książki autorów z nich pochodzących. I wszystkie są dla mnie bardzo egzotyczne – dwa kraje afrykańskie: RPA i Angola oraz dwa azjatyckie: Arabia Saudyjska i Mongolia. Dodatkowo przeczytałam jeszcze książkę japońskiego autora, o której piszę na końcu, ale z japońską literaturą miałam już wcześniej styczność, więc nie powiększa ona liczby krajów, z których już coś przeczytałam.
Zaczynajmy zatem!
„Hańba” J. M. Coetzee – RPA
Wydawnictwo Znak, 2001, 256 stron
“Czuje, że gdzieś w jego wnętrzu posiniaczono i zmaltretowano jakiś istotny narząd – może nawet samo serce”.
To powieść zdobywcy Nagrody Nobla z 200 roku oraz podwójnego zdobywcy nagrody Bookera, w tym za „Hańbę”. Powieść określana jest jako proza psychologiczna, ponieważ skupia się na wewnętrznych przeżyciach głównego bohatera.
Uwaga spoiler!
Akcja zaczyna się w Kapsztadzie w RPA na uniwersytecie, gdzie David jest wykładowcą. Uwodzi jedną ze swoich studentek, co kończy się skandalem i wydaleniem z uczelni. Wyjeżdża zatem na farmę swojej córki. Tam próbuje na nowo poukładać sobie życie, pisząc i pomagając w schronisku dla zwierząt. Niestety, pewnego dnia obydwoje zostają napadnięci przez ciemnoskórych, a córka zostaje brutalnie zgwałcona.
Podobnie jak David, nie mogłam zrozumieć dziwnego zachowania jego córki po tym zdarzeniu. Próbowałam rozgryźć to od psychologicznej strony, ale jej motywacje były dalekie od mojego postrzegania sprawiedliwości czy świata. Co zatem jest tytułową hańbą? Warto przeczytać i odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Mimo że uważam ją za wartościową, to nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Jednak pozwala poznać lokalne stosunki społeczne, uzmysłowić sobie jakie znaczenie w RPA ma kolor skóry, jakie są animozje i jakiej sprawiedliwości oczekują poszczególne grupy społeczne. Po prostu pozwala poznać kraj daleki od naszej rzeczywistości.
PS. To nie moje zdjęcie straciło ostrość, to okładka książki ma takie rozedrgane zdjęcie!
„Żony mojego ojca” Jose Eduardo Agualusa – Angola
Wydawnictwo Znak, 2012 rok, 316 stron
“Nikt się nie zakochuje w osobie, którą zna”.
Jose Eduardo Agualusa to angolski pisarz, ale powieść „Żony mojego ojca” to powieść drogi, która rozgrywa się zarówno w Angoli, jak i w RPA, Mozambiku oraz częściowo w Portugalii. Główni bohaterowie przemierzają południowe krańce Afryki w poszukiwaniu wspomnień po muzyku Faustino Manso, który miał być ojcem Laurentiny. Jeżdżą do kolejnych siedmiu żon muzyka rozsianych po kilku krajach, od każdej dowiadując się czegoś innego o Faustino. W drugiej warstwie narracyjnej to Laurentina jest dziennikarką, za którą jeżdżą filmowcy, żeby nakręcić reportaż, jak szuka ojca na Czarnym Lądzie. Kto jest prawdziwy, a kto fikcyjny? Autor nie ułatwia nam zadania, bo narrator poszczególnych, niedużych rozdziałów często się zmienia, ale nie zawsze jesteśmy w stanie od razu odgadnąć, kto nim w danej chwili jest. Wprowadza to pewien chaos w powieści, mogący niektórych zrazić.
Podobno powieść można porównać do prozy Kapuścińskiego, ale muszę nadrobić to niedopatrzenie, bo jeszcze Kapuścińskiego nie czytałam.
Nie zdawałam sobie też sprawy, że na te rejony Afryki duży wpływ, raczej negatywny, miała Portugalia. Angola dopiero od 1975 roku wyzwoliła się od Portugalii i odzyskała niepodległość. Taka podróż do najdalszych zakątków globu jest naprawdę inspirująca i pouczająca.
„Dziewczyny z Rijadu” Radza as-Sani – Arabia Saudyjska
Wydawnictwo Smak Słowa, 2012, 288 stron
“Mówi się, że małżeństwo jest jak arbuz – nigdy nie wiesz, jaki jest w środku, zanim go nie przekroisz”.
„Dziewczyny z Rijadu” Radzy as-Sani opisuje życie, głównie uczuciowe, młodych, bogatych kobiet w Arabii Saudyjskiej. Powieść została okrzyknięta najlepszą arabską książką 2008 roku. Dziś miałaby ona formę wpisów na bloga lub w mediach społecznościowych, ale wówczas były to e-maile wysyłane do zapisujących się na listę czytelników.
Poznajemy grupę przyjaciółek, które marzą o prawdziwej miłości. Wiadomo, że w krajach arabskich zwyczaje umożliwiające poznawanie się młodych są zupełnie inne niż w naszej kulturze. Zatem zgłębianie zwyczajów damsko-męskich z punktu widzenia bogatych kobiet tam żyjących jest nie lada gratką. Jednak mimo odmiennych od znanych nam obyczajów, jedno pozostaje takie same – dziewczyny chcą kochać i być kochane, a zarówno tam, jak i tu doznają zarówno szczęścia, jak i rozczarowań.
Bardzo polecam, jeśli chcecie poznać, zwykle skrywany fragment życia arabskich kobiet.
„Koniec pieśni” Galsan Tschinag – Mongolia
Wydawnictwo Drzewo Babel, 2008, 145 stron
“Kłopoty i radości spotyka się bowiem wszędzie, chadzają ręka w rękę, współistnieją. Przed pierwszymi nie da się uciec, tak samo jak drugich nie można dogonić”.
Akcja rozgrywa się w Mongolii, w dolinach Ałtaju. Głównym bohaterem jest Szuumur, Tuwińczyk mieszkający w tradycyjnych jurtach na mongolskich stepach u stóp gór Ałtaj. Po śmierci kilkorga dzieci i żony zostaje z trójką dzieci, z których najstarsza to córka Dombuk i dwóch młodszych synów. Jednak w dużej mierze to opowieść o kobietach, a może nawet bardziej o bólu? O śmierci matki, źrebaka, a w końcu o umieraniu kultury mongolskiej.
Jedną z bohaterek jest jeszcze kochanka Szuumura – Gulundża, zakochana w nim, zawsze pozostająca w cieniu, zmagająca się z samotnością i odrzuceniem.
Na początku poznajemy Dombuk we wzruszającej scenie, gdy nastoletnia dziewczynka próbuje połączyć ze sobą osierocone źrebię i klacz, która straciła swoje młode. Okazuje się to bardzo trudnym zadaniem, ale dzięki zaradności dziewczynki i jej podstępnym zabiegom, w końcu to się udaje.
To historia, która opowiada o tradycyjnym świecie mongolskich pasterzy, a jednocześnie jest płaczem nad tym ginącym światem, pochłanianym przez tzw. zachodni styl życia, globalizację. Jestem naprawdę miło zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że dostanę taki poruszający wgląd w kulturę, która za sprawą nowoczesnych zdobyczy techniki umiera. I zmiany te zachodzą praktycznie w obrębie jednego pokolenia.
Piękna ta powieść i choć niepozorna (zaledwie 145 stron), skłania do myślenia nad ginącymi tradycyjnymi kulturami.
„Na południe od granicy, na zachód od słońca” Haruki Murakami – Japonia
Wydawnictwo Muza, 2013, 232 strony
“Smutna prawda jest taka, że pewnych rzeczy nie da się odwrócić. Kiedy już ruszą do przodu, to choćbyś bardzo się starał, nie dasz rady ich cofnąć do punktu wyjściowego. Jeżeli choćby jedna z nich źle pójdzie, tak już zostanie na zawsze”.
Dopisuję tu również powieść Murakamiego, choć to nie pierwsze moje spotkanie z literaturą japońską. Jednak historia ta świetnie wpisuje się w moje wyzwanie „Czytelnicza podróż po świecie”.
Poznajemy tu Hajime – mężczyznę w średnim wieku z poukładanym życiem, żoną, dziećmi i satysfakcjonującą pracą, zapewniającą mu dostatek. Jednak nie jest on szczęśliwy i poszukuje celu w życiu. Wtedy spotyka swoją młodzieńczą miłość Shimamoto. I tu – jak dla mnie – zaczynają się schody. W ich relacji panuje straszna sztuczność dialogów, a niezrozumiała tajemniczość kobiety gmatwa historię, ale nie uzyskujemy właściwie żadnych wyjaśnień.
Na końcu zostajemy więc ze zbyt dużą liczbą pytań bez odpowiedzi. A to nie bardzo mi się odpowiadało. Dlatego książka średnio mi się podobała. Jednak jak dowiedziałam się od jednej z czytelniczek, taki minimalizm wypowiedzi to charakterystyczny styl Murakamiego.
„Czytelnicza podróż po świecie” – realizacja wyzwania w I kwartale 2023 roku
Gdybym miała wybierać, która z tych książek jest najlepsza, to byłoby ciężko. Najlepiej, tj. szybko i lekko czytało mi się “Dziewczyny z Rijadu”, ale chyba najbardziej poruszyła mnie “Koniec pieśni”. Za to “Hańba” stawia wiele pytań o sprawiedliwość i człowieczeństwo, więc najbardziej skłoniła mnie do przemyśleń.
Podsumowując, w ramach mojego wyzwania „Czytelnicza podróż po świecie” w pierwszym kwartale 2023 roku udało mi się przeczytać pięć książek, w tym cztery z krajów, z których jeszcze nic wcześniej nie przeczytałam – dwie z Afryki i dwie z Azji. To świetny wynik, bo na 2023 rok założyłam sobie przeczytanie 12 takich książek. Na następny kwartał powinnam poszukać książek z innych kontynentów. Obecnie przeczytałam łącznie książki z 36 różnych krajów świata i jestem gotowa na dalsze odkrywanie!
Aktualny stan wyzwania zawsze możecie sprawdzić tutaj.
A Wy przeczytaliście jakąś interesującą książkę z jakiegoś mało popularnego literacko kraju? Co byście polecili? A może zachęciłam Was do przeczytania, którejś z tych książek?