Gdyby zrobić ankietę na najmniej lubiany miesiąc roku zapewne to listopad byłby na podium. Dlaczego najchętniej wyrzuciłybyśmy go z naszego kalendarza?
Pewnie każda z nas mogłaby podać mnóstwo powodów, jak choćby ciągłe deszcze, wiatry, zimno, ciemno i ponuro. Ja chyba na pierwszym miejscu wskazałabym ten brak światła, bo rano wychodząc z domu jest jeszcze szarawo, a po południu, gdy wracam jest już zdecydowanie ciemno. Często nawet w weekendy nie można się nacieszyć słońcem, bo akurat pada lub niebo jest szczelnie zasnute ciężkimi chmurami.
Dlatego gorzej nam się wstaje, częściej narzekamy na różne dolegliwości, mamy mniej chęci do życia. Ale przecież to od nas zależy, jak będziemy kreować nasze życie i czy poddamy się negatywnym, późnojesiennym myślom.
Ja postanowiłam się nie poddawać i znaleźć swoje sposoby na polubienie lub chociaż przeżycie tegorocznego listopada. Myślałam, że trudno będzie mi znaleźć argumenty na polubienie tego miesiąca. Jednak tak się rozpędziłam, że znalazłam aż 13 świetnych powodów na oswojenie listopada.
Co możemy zatem robić, aby go polubić?
- Jesienne wieczory to idealna pora na urządzenie sobie długich seansów z ulubionymi filmami lub serialami, których oglądanie ciągle odkładałyśmy na później.
- Przygotować sobie domowe SPA – porozpieszczać się długą, pachnącą kąpielą, zadbać bardziej o włosy, skórę, paznokcie, zastosować maseczki lub inne kosmetyki, na które zwykle brakuje nam czasu. I zrelaksować się.
- Zdjęcia cudownych wschodów słońca. W listopadzie, co prawda, trudniej ująć na fotografiach piękno natury, bo większość drzew już zgubiła liście, ale za to mimo niezbyt sprzyjającej pogody wschody tej jesieni są naprawdę zachwycające. A łatwiej je obserwować, gdyż są dużo później niż latem. Nie musimy wstawać środku nocy, żeby poobserwować wschodzące słońce i cyknąć mu fotkę.
- Bez wyrzutów sumienia możemy siedzieć w domu, w wygodnym fotelu, pod ciepłym kocykiem i z ulubioną książką. Przecież nikt nam nie karze teraz biegać po deszczu, chyba, że sami to lubimy – wtedy droga wolna. A spacery po plaży w blasku zachodzącego słońca spokojnie możemy odłożyć na bardziej dogodny czas.
- Do ulubionego kocyka i książki można dołączyć aromatyczną, rozgrzewającą herbatkę (np. z pomarańczą – przepis znajdziecie tutaj) lub grzane wino z korzennymi przyprawami. To ostatnie przyjemniej pije się oczywiście w towarzystwie, nie samej!
- To świetny czas, żeby w końcu ułożyć puzzle z dwóch tysięcy lub więcej elementów (jeszcze takich nie mam, niestety) lub na nowo zakochać się w grach planszowych. Na razie, ze względu na małoletniego członka rodziny, królują u mnie gry dziecięce, ale może w końcu dojrzejemy do jakiejś bardziej dorosłej gry? Latem nigdy nie ma czasu na taką rozrywkę, bo zwykle większość czasu spędzamy poza domem (chyba, że trafi się wyjątkowo mokre lato).
- Powspominać wakacje oglądając wspólnie zdjęcia w albumie lub wybierając najładniejsze z tysięcy zalegających na komputerze, a klikniętych podczas wakacyjnych wojaży. Te najlepsze polecam oddać do wywołania i zrobić z nimi coś mniej lub bardziej oczywistego. Więcej wskazówek znajdziesz tutaj.
- Można puścić wodze fantazji i zaplanować wiosenny (sic!) remont pokoju, kuchni itp., ale skupiając się wyłącznie na najprzyjemniejszej części prac, tj. przejrzeć katalogi, poszukać inspiracji, ewentualnie przygotować sobie wizualizacje naszego wymarzonego wnętrza.
- Nauczyć się czegoś nowego, np.:
- rysować króliki, świnki i krówki dla naszych małych kilkulatków – ręka do góry, który z rodziców potrafi narysować różne zwierzątka w sposób ROZPOZNAWALNY? 😉 ;
- robić na drutach, technik scrapbookingu (może przydać się do przygotowania albumu z wywołanymi zdjęciami z punktu 7.) lub decoupage;
- podszkolić język hiszpański, żeby lepiej rozumieć te cudowne hiszpańskojęzyczne piosenki;
- nowych metod marketingu internetowego, aby rozwijać swojego bloga;
- piec coś pysznego, ale jednocześnie zdrowego i niskokalorycznego (macie jakieś propozycje?), by nie dorobić się zapasowych oponek 😉 ;
- cokolwiek innego, na co tylko macie ochotę.
- Pomarzyć o przyszłych wakacjach, porobić plany, znaleźć miejsca godne zwiedzenia lub najpiękniejsze plaże, rozejrzeć się, czy można już kupić tańsze bilety lub oferty first-minute, jeśli wolimy zorganizowane wyjazdy.
- Spokojnie pomyśleć. O tym, co miłego, dobrego, inspirującego spotkało nas w tym roku – takie małe przygotowanie do podsumowania roku (można połączyć z punktem 7. i 5.). Oraz o tym, co chciałybyśmy zaplanować na przyszły rok (można połączyć z punktem 8. i 10.).
- Spotkać się z przyjaciółmi lub rodziną zarówno w domu, jak i gdzieś na mieście. Dobra zabawa i śmiech to najlepszy sposób na przegonienie przygnębiających myśli.
- Świętować rocznicę ślubu. Wiem, że ten punkt nie jest dla każdego, dlatego zostawiłam go jako ostatni. Nasza rocznica ślubu wypada pod koniec listopada, więc na nasze małe święto czekam zawsze z niecierpliwością. A samo wyczekiwanie znacznie poprawia mi samopoczucie przez cały listopad.
Jak widzicie, powodów do polubienia listopada można znaleźć całe mnóstwo. I nawet jeśli go nie pokochamy z całego serca to łatwiej nam będzie przetrwać ten późnojesienny czas dogadzając sobie i robiąc rzeczy, które lubimy. A do tego wszystkiego powinnyśmy dołożyć jeszcze bardziej optymistyczne nastawienie.
Czy oprócz moich propozycji mogłybyście coś jeszcze polecić na odczarowanie listopada? Zapraszam do podzielenia się swoimi sposobami w komentarzach.