Kontynuując docenianie oraz pamiętanie o przyjemnych rzeczach zapraszam Was dziś na lutową odsłonę serii „Krople zachwytu”. Z małym poślizgiem, bo w końcu od kilku dni mamy już marzec, ale nie przeszkadza to, żeby zatrzymać się na chwilę i przypomnieć sobie, co takiego miłego przyniósł luty. Zachęcam Was przy okazji do przejrzenia sobie w głowie, a może nawet spisania Waszych ulubionych chwil miesiąca.
To zaczynamy! Czym zachwycił mnie luty?
Zachwyt nad spektaklem
Mieliśmy z rodzinką przyjemność obejrzeć balet „Jezioro łabędzie” w wykonaniu Royal Lviv Ballet. Wybranie się na ten balet było właściwie inicjatywą mojej córki, która koniecznie chciała zobaczyć ten spektakl. Chcieliśmy nawet pojechać do Warszawy do Teatru Wielkiego Opery Narodowej, bo tam również obecnie grają to przedstawienie, ale okazało się, że zdobycie biletów na przedstawienie w czasie weekendu graniczy z cudem. Więc, gdy zobaczyłam, że będzie u nas gościnny występ, to zdecydowałam, że trzeba skorzystać z okazji. I nie zawiedliśmy się. Spektakl był naprawdę zachwycający, choć może nie jestem specjalnie obiektywna, bo w swoim dotychczasowym życiu tylko raz byłam wcześniej na balecie. Jedynym mankamentem była mała scena i widać było, że przy niektórych scenach tancerze musieli mocno uważać, żeby się zmieścić. Niestety nie była to scena teatralna, a Filharmonii Bałtyckiej, siłą rzeczy niedostosowana do takich widowisk i tylu artystów w ruchu na scenie.

Zachwyt nad muzyką
Pokazywałam Wam już na Facebooku, kto w tym miesiącu najbardziej zachwycił mnie muzycznie – to David Garrett. Czyli można powiedzieć, nadal jestem w klasycznych tematach, bo David Garrett to skrzypek, ale zupełnie niekonwencjonalny – wykonuje muzykę filmową, rockową, ale także klasyczną, jednak zupełnie nie klasycznie, bo często z towarzyszeniem gitary! A skoro byliśmy już przy „Jeziorze łabędzim” to tutaj najbardziej znany fragment muzyczny tego baletu w wykonaniu właśnie tego genialnego skrzypka. Najbardziej żałuję, że nie znałam go wcześniej, bo w zeszłym roku był z koncertem w Gdańsku. Gdy oglądałam jego koncerty w internecie, to zawsze były one wielkim show. Poniżej próbka jego twórczości w utworze „We are the champions” zespołu Queen:
https://www.youtube.com/watch?v=f7ixJR9qRx0
Zachwyt nad puzzlami
Puzzlami to ja się zawsze zachwycam, bo uwielbiam. Im trudniejsze, tym lepsze. Na początku lutego córka namówiła mnie na puzzle składające się z 1000 części z motywem z „Krainy Lodu”. Przy czym Elza i Anna zajmują niewielką centralną część obrazka, a reszta to … milion Olafów! Szkoda, że przy kupnie nie doczytałam, że w podtytule jest dopisek „Impossible puzzle”! I chyba to prawda 😉 Przez miesiąc udało nam się ułożyć tylko ramkę i centralną część, a reszta jakoś nie chce się dać ułożyć 😉 Fakt, że nie możemy poświęcić tej rozrywce tyle czasu, ile byśmy chcieli, a to jednak dość czasochłonne hobby. Na razie jednak jeszcze się nie poddajemy!
Zachwyt nad szakszuką
W tym miesiącu po raz pierwszy zrobiłam na niedzielne śniadanie szakszukę. Pewnie większość z Was już słyszała tym daniu, ale jeśli nie, to krótko mówiąc jajko sadzone na sosie pomidorowo-warzywnym. Brzmi trochę dziwnie? Dla mnie też, ale koniecznie chciałam spróbować. W końcu którejś niedzieli się odważyłam i zrobiłam (z tego przepisu – https://kameralna.com.pl/kameralne-sniadanie-przepis-szakszuke-plus-garsc-inspiracji/). Jakie było moje zdziwienie, że córka też to chciała jeść, bo do tej pory nigdy nie chciała jeść sadzonych jajek. Jednak w takiej wersji jej smakowały i robiliśmy już powtórkę 🙂 Więc na pewno to danie wejdzie na stałe do naszego śniadaniowego weekendowego repertuaru 🙂

Zachwyt nad książkami
W lutym przeczytałam tylko cztery książki, więc nie bardzo mam w czym wybierać, ale mimo to znów nie mogę się zdecydować, która jest moją ulubioną i godną polecenia. Więc powiem tak – dla dorosłych „Krucha jak lód” Jodi Picoult, a dla dzieci „10 niesamowitych przygód Neli”, o której mogliście przeczytać w ostatnim wpisie. „Krucha jak lód” jest właściwie dramatem i długo nie mogłam otrząsnąć się z tej historii, chociaż przez większość książki bardzo denerwowała mnie matka głównej bohaterki. Jednak powieść bardzo mną wstrząsnęła, wzruszyła i dała do myślenia. Więc jeśli macie ochotę na silne emocje, to sięgnijcie właśnie po tę pozycję.
Ulubione zdjęcie
Luty przyniósł nam mrozy i śnieg, które pierwszy raz od kilku lat utrzymywały się tak długo. Specjalnie nad tym bym nie narzekała, gdyby nie to, że jednego poranka samochód (a właściwie akumulator) całkowicie odmówił współpracy. Ale nie o tym chciałam. Pewnego weekendowego poranka Gdańsk był tak pięknie przykryty szronem, że nie mogłam się oprzeć zrobieniu mnóstwa zdjęć. A poniżej moje ulubione 🙂
A jak Wam minął luty? Lub co miłego czeka Was w marcu?