Dokładnie rok temu powstał ten blog – napisałam pierwszy post i ogłosiłam całemu światu, że istnieję! Prawdę mówiąc, nie wiem, kiedy to minęło, bo nadal czuję się prawie tak jak rok temu – często walczę ze sprawami technicznymi i wciąż na wszystko brakuje mi czasu.
Jak rozwijał się blog?
wordpress
Na początku miałam przygotowanych kilka postów, więc z tym nie było problemów. Ogarnianie WordPressa było strasznie czasochłonne, więc cieszyłam się, że nie muszę tak bardzo koncentrować się na pisaniu tekstów. W pierwszym miesiącu chyba trzykrotnie zmieniałam wygląd bloga, bo co prawda miałam dokładnie spisane, jak ma on wyglądać, ale na początku nie umiałam patrzeć na wyszukiwane szablony, nie wiedziałam, jak dalece mogę je edytować, żeby dostosować je do własnych potrzeb. I myślę, że dla raczkującego blogera na początek w zupełności wystarczą bezpłatne szablony, właśnie po to, aby nauczył się, czego tak naprawdę potrzebuje. Dopiero kiedy będzie już wiedział, jakie naprawdę ma wymagania, może zainwestować w płatny motyw.
posty
Przez ten rok napisałam jedynie 23 posty, średnio raz na dwa tygodnie, ale statystyki kłamią. Wiem, że według wszelkich zaleceń jeden post na dwa tygodnie to strasznie mało, ale ja do tego przez cztery miesiące nie napisałam nic. Dlaczego? W pewnym sensie dopadła mnie klątwa początkujących blogerów, kiedy po entuzjastycznym starcie następuje pewnego rodzaju wypalenie. Chociaż to nie brak pomysłów na nowe posty mnie blokował, a jeden temat, który był (i nadal jest) dla mnie bardzo ważny. Ponieważ nie jest on zbyt łatwy, to chciałam go napisać lekko, żeby inni nie znudzili się już przy czytaniu tytułu. I pisałam go, dopieszczałam i … nie mogłam skończyć. Ciągle mi się nie podobał na tyle, żeby wypuścić go w świat. Więc go nie publikowałam przez … cztery miesiące 😉 On mnie, w pewnym sensie, sparaliżował na tyle, że nie byłam w stanie napisać nic innego, dopóki go nie skończę. Na szczęście doszłam do wniosku, że musi poczekać na innej półce – skoro nie jestem jeszcze gotowa go skończyć, to musi odleżeć swoje i naprać mocy urzędowej. 😉 I tak leży nieopublikowany do dziś. A urlop stał się źródłem nowej motywacji do kontynuowania bloga. I tak od kilku tygodni staram się w każdy poniedziałek pokazać Wam nowy artykuł. Tylko dziś jest nietypowo ze względu na rocznicę 😉
komentarze
Te 23 posty zostały skomentowane około 160 razy (właściwie prawie połowa to są moje odpowiedzi na Wasze komentarze), więc średnio wychodzą ponad trzy Wasze odpowiedzi na każdy post. Naprawdę bardzo się cieszę z każdej Waszej reakcji, bo wiem wtedy, że ktoś to przeczytał i muszę się jeszcze bardziej starać, bo moje słowa nie giną tak zupełnie w czeluściach internetu. Nie wiecie, jaka radość mnie ogarnęła, gdy mniej więcej miesiąc po otwarciu bloga, przy poście “Moje inspiracje blogowe” pojawił się pierwszy komentarz na blogu! Prawie skakałam z radości 😀 Też tak mieliście?
fanpage
FanPage’a na Facebooku założyłam dwa tygodnie później niż blog, ale na początku zupełnie nie miałam na niego pomysłu, a ogarnianie go wydawało mi się ogromnie czasochłonne. Dopiero od miesiąca próbuję tchnąć w niego życie i widzę, że codzienna, zaplanowana praca nad nim daje efekty nie tylko na FB, ale także na blogu. I chociaż fanów na FP przybywa bardzo powoli, to właśnie większość z nich pojawiła się w ciągu ostatniego miesiąca (możesz do nich dołączyć tu – na razie będziesz wyjątkowy, bo nie zginiesz w tłumie! 😉 Mam nadzieję, że z miesiąca na miesiąc będzie nadal przybywać mi czytelników.
kategorie
Dopiero w ostatnim miesiącu wprowadziłam kategorie na blogu, na razie tylko trzy. Wiąże się to, tak naprawdę, z moim niezdecydowaniem co do tematyki bloga. I chociaż próbowałam dokładniej określić motyw przewodni, to na razie daję sobie przyzwolenie na pisanie o wszystkim, a myślę, że z czasem główna tematyka się sama wyłoni. Chyba że ja dojrzeję do jej określenia szybciej.
Czego się nauczyłam pisząc bloga?
Prowadzenie bloga to tak naprawdę nauka w praktyce nowych mediów. Czego ja się nauczyłam (a właściwie nadal się doskonalę)?
- ogarniania spraw technicznych – na początek wykupienie domeny, hostingu, instalacja WordPressa, wybór szablonu i dostosowanie go do własnych potrzeb, tworzenie stron, kategorii i ogólnie wyglądu bloga, skorzystanie z kilku wtyczek i innych narzędzi, które mają ułatwiać pracę z blogiem (a czasami ją komplikują);
- działania w social mediach (właściwie na FB, na razie nie traktuję Instagram’u jako elementu promocji bloga) – jak zwiększać zasięg bloga, zdobywać czytelników i komentarze, czyli marketing internetowy na żywym organizmie;
- większej systematyczności – wiem, nie widać tego jeszcze za bardzo w ilości i częstotliwości postów;
- lepszej organizacji czasu i świadomości swoich ograniczeń – na początku zakładałam, że będę pisała co najmniej dwa posty tygodniowo – to się nie udało z różnych względów, ale teraz mam bardziej przystosowany do swoich możliwości harmonogram, dzięki czemu nie czuję się przytłoczona i sfrustrowana tym, że nie daję rady. Mam jednak nadzieję, że przyjdzie taki czas, że będę mogła pisać nawet dwa razy w tygodniu bez żadnego stresu i nie kosztem życia rodzinnego i domowego;
- że nie umiem robić zdjęć takich, jakie chciałabym widzieć na swoim blogu – chciałam napisać, że ciągle się doskonalę w tej dziedzinie, ale słowo “doskonalę” sugerowałoby osiągnięcie już pewnego poziomu, podczas gdy ja dopiero wypełzam z otchłani niewiedzy fotograficznej;
- że napisanie jednego posta to mniej więcej jedna trzecia roboty, którą trzeba wykonać, aby go opublikować i dotrzeć z nim do ludzi.
Czego żałuję?
Na pewno nie tego, że Kropla Morza w ogóle powstała. Za to żałuję, że:
- powstała tak późno,
- zrobiłam sobie taką długą przerwę od pisania w ciągu tego roku,
- tak późno zaczęłam rozkręcać FanPage’a (łatwiej będzie nam być w kontakcie, jeśli go polubisz!),
- do tej pory nie mam logo,
- nie mogę jednocześnie pisać na bloga i czytać książek, bo czas generalnie nie chce się rozciągnąć, a jego zasoby są ograniczone – co prawda można pisać o książkach (tak zrobiłam np. pisząc o książce Katarzyny Kędzierskiej “Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce” i o wyzwaniu książkowym), ale odkryłam, że nie lubię pisać recenzji,
- nie byłam jeszcze na żadnym spotkaniu blogerskim.
Co mnie zaskoczyło w blogowaniu?
Chyba się będę powtarzać, ale trudno – ogromnie mnie zaskoczyło, że zajmuje to tak dużo czasu. Niby zdawałam sobie z tego sprawę, ale jednak musiałam się o tym przekonać w praktyce. Bo napisanie posta zajmuje godzinę do trzech-czterech, ale to nie koniec. Tak naprawdę to dopiero początek. Trzeba zrobić albo wybrać ze zbiorów odpowiednie zdjęcia i/lub stworzyć grafiki. Zrobienie lub wybranie zdjęć ze zbiorów własnych lub z banków zdjęć jest naprawdę bardzo czasochłonne. A jesienią i zimą mogę wykonać samodzielnie jakiekolwiek zdjęcia jedynie w weekendy, bo w tygodniu, gdy wychodzę do pracy jest jeszcze ciemno, a gdy wracam jest znów ciemno 🙁 Potem trzeba je jeszcze choć minimalnie przygotować – nadaję im odpowiedni wymiar, zmniejszam ich ciężar, nanoszę adres bloga (jeśli są mojego autorstwa), wpisuję odpowiedni tytuł i opis, a na koniec wstawiam do tekstu. Kiedy już opublikuję tekst, muszę przygotować przynajmniej jeden post na Fanpage’a i sprawdzić na FB, kiedy i na jakich grupach pomagających promować się blogerom mogę umieścić o nim informację. To zwykle wiąże się też z tym, że muszę poświęcić czas na odwiedziny na blogach i FP innych blogerów, poczytać posty, zostawić komentarze itp. To pochłania sporo czasu, ale bez tego nie ruszyłabym z moim blogiem do przodu i pozostałby w otchłani internetu nieczytany przez nikogo.
Jakie mam plany?
Strasznie nie lubię pisać o planach, bo często one nie wychodzą. Z drugiej strony nie zawsze mamy na wszystko realny wpływ. Mogłabym napisać, że chciałabym, aby za rok mój blog był najpoczytniejszym blogiem w Polsce (!), ale to raczej mało realne i pewnie nie byłabym w stanie tego w żaden sposób zrealizować. Zresztą byłoby to raczej pobożne życzenie niż plan 😉
Mam za to parę celów, do których będę dążyć:
- pisać regularnie wartościowe posty – na razie realistycznym celem jest raz w tygodniu, ale gdyby było częściej, będę tym bardziej zadowolona;
- rozwijać dalej fanpage’a i zdobywać nowych czytelników;
- znaleźć bardziej dostosowany do moich potrzeb szablon, bo zaczynam powoli odczuwać niedoskonałości obecnego;
- wziąć udział w spotkaniu blogerskim (może podpowiecie, w którym najlepiej wziąć udział na początek?).
Czy warto zacząć pisać bloga?
Napiszę trochę przewrotnie – myślę, że w każdej szkole średniej przydałoby się, żeby uczniowie musieli prowadzić chociaż przez rok swoje blogi. Nauczyliby się wielu praktycznych rzeczy, które w dobie internetu są niezbędne, np.:
- polskiego, bo trzeba nauczyć się napisać trochę więcej słów niż w smsie,
- ogarnięcia paru spraw technicznych, nawet na darmowej platformie,
- kreatywności przy wymyślaniu postów i okraszaniu ich własnymi fotkami i grafikami,
- marketingu internetowego, żeby ze swoim blogiem wyjść do ludzi.
Wiem, że niektórzy pisali już prace licencjackie lub magisterskie na temat blogów i myślę, że ich wnioski dotyczące pozytywnego oddziaływania blogów były podobne. A więc do dzieła!