Podróż do Wilna wynikła właściwie przypadkiem. Planowaliśmy spływ Czarną Hańczą, która jest blisko litewskiej granicy (i białoruskiej, ale ten kierunek zupełnie mnie nie interesuje) i tak patrząc na mapę stwierdziłam: „Skoro będziemy już tak blisko, czemu nie pojechać do Wilna? To tylko 200 km! Druga taka okazja może się nie nadarzyć!”. Marząc o podróżach, Wilno jakoś nigdy nie pojawiało się jako obiekt moich westchnień, ale skoro była taka możliwość, to żal było z niej nie skorzystać.
Jadąc tam, miasto kojarzyło mi się tylko z Mickiewiczem i Ostrą Bramą, teraz wiem, że ma znacznie więcej wspólnego z Polską niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić! Jednak, żeby znaleźć związki Polski i Litwy trzeba trochę zagłębić się w historię Wilna i Litwy, poczynając od Gedymina, Wielkiego Księcia Litewskiego, który miał wnuka Władysława Jagiełłę, późniejszego króla Polski. Ale o tym, jeśli będziecie mieli ochotę, doczytacie sobie w przewodnikach.
W drodze do Wilna – Troki
Jadąc do Wilna warto po drodze zajechać do Troków (lit. Trakai), malowniczo położonego miasteczka, w którym znajduje się przepiękny zamek na wyspie. Troki znajdują się zaledwie 30 km od Wilna. Jeżeli będziecie mieli dość czasu i sprzyjającą pogodę możecie się nawet ochłodzić w jednym z okolicznych jezior, dosłownie co kilkanaście metrów widzieliśmy ładne zejścia do wody, często z pomostami, tuż przy drodze, więc jest w czym wybierać.

Wilno – co warto zobaczyć?
Samo Wilno jest pięknym miastem, podobno z jedną z największych starówek w tej części Europy. Faktycznie, po starych uliczkach można chodzić godzinami, każdego dnia błądząc w inny zaułek i odkrywając nowe miejsca. Jednak Wilno to miasto przede wszystkim kościołów i innych świątyń. Jak głosi legenda:
„Jeśli z miejsca, gdzie stoisz, nie widzisz wieży kościoła, to przesuń się kilka kroków w prawo lub w lewo. Jeśli nadal jej nie widzisz, to znaczy, że nie jesteś w Wilnie”. 🙂

Nie będę jednak opisywać tu wszystkich wartych zwiedzenia miejsc, bo znajdziecie je w każdym przewodniku. Z najważniejszych rzeczy mogę polecić:
- spacer Traktem Królewskim, czyli ulicą Zamkową (lit. Pilies) i ulicą Wielką (lit. Didžioji), na początku będziemy mieli wileński Ratusz, a na końcu Ostrą Bramę,

- Archikatedrę i stojącą obok Górę Zamkową z pozostałościami zamku i Basztą Gedymina – stamtąd rozpościera się piękny widok na całe stare miasto oraz część nowoczesnego Wilna po drugiej stronie rzeki Wilii, przez Litwinów nazywanej Neris,



- jeśli będziecie zwiedzać Wilno z dziećmi, warto zajść do Ogrodu Bernardynów (tuż obok Góry Zamkowej) z piękną zielenią, stawami, fontannami i ładnymi placami zabaw dla mniejszych i większych pociech. Tam też często spotkacie nowożeńców na sesjach ślubnych lub dopełniających tradycji przenoszenia panny młodej przez most 🙂

Oczywiście jest jeszcze całe mnóstwo innych rzeczy wartych obejrzenia, a wszystko zależy od długości Waszego pobytu w Wilnie. My mieliśmy trzy pełne dni na poznawanie stolicy Litwy i dodatkowo pół dnia spędziliśmy w Trokach.
Co zaskakuje w Wilnie?
Mnie zaskoczyło więcej rzeczy niż mogłam się spodziewać, np.:
- samochody, które mogą wjechać dosłownie wszędzie, jeżdżą po całym zabytkowym centrum, nawet po najwęższych uliczkach, praktycznie nie ma tam deptaków dla pieszych, często na starym mieście nie ma nawet chodników, a samochody jeżdżą tuż przy wystawionych na ulicę kawiarnianych stolikach; to jedyne znane mi duże miasto z takim pierwszeństwem dawanym transportowi samochodowemu;
- płatne miejsca parkingowe i zakazy parkowania w całym szeroko pojętym historycznym centrum (to może tak bardzo nie zaskakuje, bo to raczej standard w wielu miastach, ale w zestawieniu z tym, że wszędzie można samochodem wjechać, jednak trochę mnie zdziwiło), zresztą cena miejsc parkingowych też jest niemała (około 2 EUR za godzinę), więc jeśli przyjeżdżasz do Wilna samochodem i masz noclegi w centrum, upewnij się, że Twój hotel/pensjonat udostępni Ci bezpłatne (lub za niewielką dopłatą) miejsca parkingowe;
- określanie dni tygodnia liczbami rzymskimi, częste np. na miejscach parkingowych, gdzie znajdziecie taką informację: „I-VI 8-20”, co oznacza, że miejsca są płatne od poniedziałku do soboty, nie od stycznia do czerwca, jak na początku myślałam ;), od 8.00 do 20.00;
- drogi od granicy do Wilna są bardzo dobre, choć jednopasmowe, a ruch jest raczej niewielki w porównaniu z tym po polskiej stronie, dzięki czemu podróżuje się raczej dobrze;
- język litewski jest straszny – do niczego nie podobny, z niczym się nie kojarzący, ani z polskim, ani rosyjskim, angielskim, ani z żadnym znanym mi, choć pobieżnie językiem (chyba, że ktoś zna estoński!); za to spokojnie można dogadać się po polsku, rosyjsku, czy angielsku;
- tradycje weselne – picie szampana pod kościołem (widzieliśmy kilkukrotnie, jak para młoda i ich goście pili szampana z plastikowych kieliszków), a nawet jedzenie drobnych przekąsek, wieloosobowe ślubne sesje fotograficzne w plenerze;
- ceny lodów gałkowych – 1,5 EUR za gałkę (lato 2016).

Jedzenie w Wilnie
Wiadomo, że Litwa słynie ze swoich tradycyjnych potraw, podobnych zresztą do tych spotykanych na wschodnich krańcach Polski. Najsłynniejsze z nich to:
- cepeliny, rodzaj dużych, podłużnych pyz ziemniaczanych nadziewanych najczęściej mięsem, podawanych ze skwarkami i śmietaną – jednym spokojnie można się najeść, dwa to już porcja dla facetów lub naprawdę bardzo głodnych,
- čeburėkai (czebureki) – rodzaj dużych „pierogów”, smażonych na głębokim tłuszczu nadziewanych farszem np. pieczarkami, mięsem z kurczaka lub baraniną; mi one zupełnie nie smakowały, były przede wszystkim za tłuste,
- šaltibarščiai (chłodnik litewski) – w menu trudno rozszyfrować po nazwie co to jest, a warto go spróbować, bo jest naprawdę pyszny.
Warto także wspomnieć o pysznym tradycyjnym litewskim ciemnym chlebie czy winie z czarnych porzeczek 🙂

Czy warto jechać do Wilna?
Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że tak, chociaż miasto nie porwało mnie tak, żebym koniecznie chciała tam jeszcze wrócić. Myślę, że jest warte odwiedzenia nie tylko ze względu na bogatą historię, tak bardo splatającą się z historią Polski, ale też bogactwo architektury. I chociaż sporo budynków i kościołów jest bardzo zaniedbanych i dopiero czeka na renowację to i tak potrafią wzbudzać zachwyt. Urzekły mnie różne zaułki (np. Zaułek Literacki), uliczki i podwórka, w których często znajdują się klimatyczne restauracje lub kawiarnie.
A jakie są Wasze wrażenia z Wilna, jeśli byliście? A może Wilno znajduje się na Waszych listach miast do zwiedzenia?