Już pewnie wiecie, że bardzo lubię spływy kajakowe i co najmniej raz w roku z całą rodzinką wybieramy się na taki wypad. O zeszłorocznym spływie Czarną Hańczą możecie przeczytać w tym wpisie. Jednak wyruszenie na taką wyprawę całą rodziną to niezłe wyzwanie logistyczne pod względem zabrania odpowiednich rzeczy i późniejszego spakowania ich do kajaka. Więc co zabrać na spływ kajakowy, ale taki dłuższy, kilkudniowy albo nawet tygodniowy?
Oczywiście istnieją spływy, szczególnie weekendowe, gdzie organizator zapewnia transport wszystkich rzeczy samochodem, dzięki czemu nie musimy się martwić, czy wszystkie nasze rzeczy zmieszczą się na kajak i że mogą nam się zmoczyć. Nawet wywrotka kajaka nie jest wtedy taka straszna, bo nie narobi wielkich szkód (chyba, że zamoczymy telefon lub kluczyki do samochodu). Gorzej, gdyby taka przygoda przytrafiła się nam, gdy mamy na pokładzie wszystkie nasze rzeczy – śpiwory, ubrania, namioty, jedzenie… Nawet wolę nie myśleć o takiej ewentualności.
Wróćmy jednak do meritum. Spakowanie dwóch dorosłych osób i jednego kilkuletniego dziecka to niełatwa sprawa. A jeszcze spakowanie w taki sposób, żeby wszystko zmieściło się do kajaka i żeby nasza trójka miała jeszcze możliwość ruszenia w nim chociaż jedną nogą to już w ogóle Mont Everest.
Z córką pływamy na kajakach, odkąd skończyła dwa lata. Wtedy wybieraliśmy kajak trzyosobowy, ale z czasem coraz trudniej było nam się w nim zmieścić. Trzeba wiedzieć, że dodatkowe, środkowe siedzenie dla dziecka nie jest zbyt wygodne. Ponadto zabiera sporo miejsca, a jeszcze muszą zmieścić się bagaże. I my! Takie rozwiązanie sprawdzi się na weekend lub przy młodszym dziecku. Ewentualnie, gdy płyniemy bez bagaży. Ale w pozostałych przypadkach przestaje być komfortowe. W zeszłym roku zmieniliśmy więc strategię i po raz pierwszy rozdzieliliśmy się na dwa dwuosobowe kajaki. I to był strzał w dziesiątkę. Nasza córa miała wtedy już siedem i pół roku i po prostu potrzebowała już więcej miejsca, szczególnie na nogi. Dzięki dwóm kajakom zyskaliśmy też trochę więcej miejsca na bagaże. Ja sobie całkiem chwalę takie rozwiązanie, jako znacznie wygodniejsze niż pływanie trójką.
Co trzeba bezwzględnie zabrać na kilkudniowy spływ kajakowy, co warto zabrać, a co zupełnie nam się nie przyda?
Na początek trzeba zrobić pewne założenia. My zawsze pływamy z bagażami na kajakach, więc rozpatruję taki właśnie przypadek. Gdy mamy zapewniony transport naszych bagaży, możemy zabrać ciut więcej, bo i tak nie będziemy musieli tego dźwigać w przypadku przenosek na stałych przeszkodach. Chociaż właściwie nie ma dużej różnicy czy jedziemy na weekendowy spływ kajakowy, czy na rzece spędzimy cały tydzień – w obu przypadkach będziemy musieli wziąć podobną liczbę rzeczy. Zakładam więc, że nasz spływ będzie trwał około tygodnia, organizujemy go sobie sami, będziemy nocować pod namiotami i przynajmniej co drugi dzień będzie można zrobić zakupy spożywcze. Czasami znaczenie ma również, na jaką rzekę płyniemy, ale generalnie prawdziwy kajakarz powinien być przygotowany na wszystko.
Oczywiście istnieją też inne scenariusze. Gdy uczestniczymy w zorganizowanym spływie, zwykle mamy zapewniony transport bagaży i ciepłe posiłki, czasami też, zamiast w namiotach możemy spać w domkach.Jednak większość kajakarzy na kilkudniowych spływach nie ma takich luksusów. 😉
Co będzie niezbędne?
Przypominam, że to “nasz” niezbędnik, tj. na trzy osoby, w konfiguracji: dwie osoby dorosłe i kilkuletnie dziecko. Wasz może być nieco inny!
- namiot – najlepiej lekki i łatwy do rozkładania i składania. Jeszcze nie znalazłam idealnego – takiego, żeby był w środku wystarczająco duży na trzy osoby, zmieścił wszystkie nasze tobołki, czyli miał przedsionek i szybko się go składało i rozkładało – jak znacie taki, to dajcie znać, chętnie sprawdzę! Popularne w ostatnim czasie namioty typu „2 seconds” mogą być trudne do umieszczenia w kajaku ze względu na ich okrągły kształt po złożeniu, choć zdarza się, że niektórzy pływają z takim, przytwierdzonym na zewnątrz kajaka;
- 3 śpiwory;
- materace (na trzy osoby używamy jednego podwójnego i jednego pojedynczego) lub ich ekwiwalent, tj. karimaty (są znacznie lżejsze, nie trzeba ich pompować – nie potrzebujemy wtedy pompki – i są tanie, ale znacznie mniej wygodne) lub tzw. materace samopompujące się (ich ciężar jest podobny do materaca);
- pompka (do materacy; jeśli bierzemy karimaty, nie będzie nam potrzebna) – polecam elektryczną, szczególnie jeśli mamy do napompowania duży materac. Jedna pompka wystarczy na kilkuosobową grupę, więc możemy dogadać się, kto ją bierze lub ewentualnie zamieniać się jej przechowywaniem w kolejnych dniach. Jednak nie rezygnowałabym z pompki ręcznej (lub nożnej), jeżeli nie mamy pewności, że na każdym polu namiotowym będzie swobodny dostęp do prądu, a to nie jest takie oczywiste;
- siekierka – do wbijania śledzi i szpilek od namiotu, gdyż często podłoże jest naprawdę twarde i prawie niemożliwe jest wbicie ich tylko przy pomocy rąk czy nóg. Przyda się też do paru innych rzeczy. Zwykle wystarczy również jedna na całą grupę i możemy dzielić się jej przechowywaniem;
- wygodne ubrania na każdą pogodę, ale w ograniczonej ilości – najlepiej sprawdzą się specjalne sportowe ubrania, które są przewiewne i szybko schną, ale mogą być również bawełniane – według uznania. Zupełnym nieporozumieniem będą za to grube wełniane swetry, bo gdy nam zmokną, to możemy ich nie wysuszyć nawet do końca spływu, jeśli nie będzie ładnej pogody. Pamiętajmy, że możliwości suszenia rzeczy są mocno ograniczone: wieczorem i w nocy zwykle występuje rosa, a rano pakujemy się, żeby wypłynąć w dalszą drogę;
- buty do kajaków – nie polecam klapek. Oczywiście mogą nam się one przydać pod prysznic lub na polu namiotowym, jednak do chodzenia po wodzie, często przy wsiadaniu lub wysiadaniu z kajaka, przy mieliznach lub pokonywaniu przeszkód w postaci leżących drzew, zdecydowanie lepsze są buty z miękką gumową podeszwą, tym bardziej, że kosztują one zwykle kilkanaście złotych. Mogą to być buty w całości wykonane z gumy lub materiałowe z miękką gumową podeszwą. Obie wersje mają swoje wady i zalety. Zaletą całych gumowych jest łatwość suszenia, natomiast wadą, to że w upał noga może się w nich pocić. Zalety materiałowych butów na kajak to: przyjemniejsze ich noszenie, noga tak się nie poci nawet w upał; wada – gdy je zmoczymy, nie wysychają tak szybko i może się zdarzyć, że przez większość czasu na kajaku będziemy mieli mokre buty na nogach) – my mamy te drugie;
- płaszcze przeciwdeszczowe lub porządne odporne na deszcz kurtki – życzę wszystkim pięknej, słonecznej pogody, jednak doświadczenie uczy, że w naszej szerokości geograficznej na deszcz latem trzeba być zawsze przygotowanym;
- cienkie sportowe ręczniki – 3 sztuki – są lekkie, szybko schną i zajmują mało miejsca, co przy trzech osobach daje naprawdę dużą oszczędność w bagażu w stosunku do tradycyjnych ręczników frote;
- latarka – dla każdego po jednej, najlepiej, żeby co najmniej jedną z nich dało się postawić lub zawiesić jako lampkę w namiocie, dobrze jest też mieć zapasowe baterie lub latarkę na dynamo;
- butla gazowa z palnikiem (ewentualnie specjalna kuchenka turystyczna plus wkłady z gazem) plus zapałki lub zapalniczka oraz przynajmniej jeden garnek do zagotowania wody lub przygotowania jakiegoś posiłku na ciepło – na niektórych rzekach możemy zastąpić ją czajnikiem elektrycznym, np. na Wdzie i Brdzie nie zabieraliśmy butli, tylko czajnik elektryczny, bo na każdym polu namiotowym był dostęp do prądu, a ponadto w większości miejsc można było zjeść coś na ciepło w barze lub przygotować sobie kolację na grillu; czajnik elektryczny jest raczej wyposażeniem ponadstandardowym;
- jedzenie i picie – ile i co zabierzemy, zależy od dostępności sklepów spożywczych i barów na trasie. Na niektórych szlakach sklep jest dostępny właściwie blisko każdego pola namiotowego, często są też bary, w których można zjeść np. pierogi czy inne domowe obiady, na innych obiadokolację zawsze musimy przygotować sobie sami i to od naszych preferencji zależy, co ze sobą zabierzemy, ale pamiętajmy – z dużym umiarem, góra na dwa dni! Jeszcze jedna uwaga – w weekendy wiejskie sklepiki mogą być zamknięte lub może nie być w nich pieczywa;
- zestaw naczyń w zależności od naszych planów żywieniowych, ale zawsze przydaje się kubek, talerz, sztućce, ewentualnie jakaś miseczka. My zabieramy też niedużą, plastikową, cienką deseczkę do krojenia. Najlepiej, żeby wszystko było nietłukące się, niełamiące i lekkie – zabieramy zwykle metalowe. Do tego jeszcze dobrze jest mieć ściereczkę kuchenną;
- zestaw higieniczny – mydło, szczoteczka i pasta do zębów, ewentualnie szampon, papier toaletowy, zestaw środków higienicznych dla kobiet;
- duże worki do pakowania bagaży – świetnie sprawdzają się duże, mocne worki na śmieci. Lepiej mieć ich zapas, bo podczas pakowania i rozpakowywania bagaży z/na kajak mogą się przedziurawić i wtedy przestaną pełnić swoją funkcję. Można oczywiście kupić lub wypożyczyć specjalne, nieprzemakalne worki do bagaży, ale są one dość drogie, a potrzeba nam co najmniej kilka takich. Można też wypożyczyć wraz z kajakami specjalne plastikowe, szczelnie zakręcane beczki, ale w nie raczej nie zmieścimy wszystkich swoich bagaży. Nigdy z takich beczek nie korzystałam, ale wydają mi się one dość trudne do umieszczenia na kajaku ze względu na swój specyficzny kształt i sztywność, ale może macie takie doświadczenia za sobą? Dajcie znać;
- szczelne etui na telefony, kluczyki samochodowe, dokumenty, pieniądze lub aparaty fotograficzne, ogólnie na wszystko, co jest cenne, a czemu nie służy woda. Dobrze jest zabezpieczyć te rzeczy w taki sposób, żeby nawet w przypadku wywrotki nie zmokły i nie utonęły, czyli najlepiej, żeby były przywiązane do kajaka lub do nas;
- gotówkę – na trasie raczej trudno o bankomat, a w wiejskich sklepikach, barach i polach namiotowych raczej nie zapłacimy kartą;
- apteczka z podstawowym zaopatrzeniem – coś na otarcia i rany (woda utleniona i plastry), jakieś środki przeciwbólowe i przeciwbiegunkowe zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, coś do usuwania kleszczy, plus to, co sami uznacie za niezbędne;
- mapa lub przewodnik (papierowe) – GPS w telefonie też może się przydać, ale gdy rozładuje nam się sprzęt, a nie będzie go gdzie podładować, to raczej nam się nie przyda. Szczegółowa mapa przydaje się zwłaszcza, gdy trasa przebiega przez jeziora, z których ujścia są mocno ukryte lub żeby się upewnić, gdzie jest pole namiotowe lub sklep.
Co jeszcze może się przydać:
- nakrycie głowy i okulary przeciwsłoneczne;
- kremy przeciwsłoneczne z wysokim filtrem oraz środki przeciwko komarom;
- mała buteleczka płynu do mycia naczyń + myjka;
- rękawiczki do wiosłowania – zapobiegną pęcherzom i odciskom;
- składany grill plus węgiel drzewny, ewentualnie grille jednorazowe, ale wtedy musimy przeliczyć, ile nam ich potrzeba;
- przedłużacz z rozgałęźnikiem, jeśli chcemy korzystać z prądu – nie wszędzie jest w ogóle taka możliwość, np. na polach namiotowych na Krutyni i Czarnej Hańczy zwykle dostęp do prądu był mocno utrudniony lub w ogóle go nie było, za to na Brdzie i Wdzie zwykle był udostępniany w cenie pobytu na polu biwakowym. Przygotowując się teraz do spływu Drawą, czytałam, że prąd na polach namiotowych bywa, ale nie wiem, czy wszędzie, jednak trzeba za niego dodatkowo płacić. Jeśli kilka osób będzie chciało naładować swoje telefony lub inne urządzenia może zabraknąć Wam gniazdek, dlatego przyda się taki przedłużacz z rozgałęźnikiem;
- termos – jeśli lubimy napić się po drodze np. kawki. Zwykle oprócz wody mamy też mały, półlitrowy metalowy termos z kawą – świetnie sprawdza się, gdy jest chłodno, ale w upały też nie pogardzimy kubkiem kawy na trasie;
- powerbanki – jako zapasowe źródło energii dla naszych telefonów – na rzece często w ogóle nie ma zasięgu, a wtedy telefony szybciej się rozładowują. Najczęściej na czas płynięcia zupełnie wyłączam telefon, oszczędzając w ten sposób baterię i zapewniając sobie ciszę i spokój od niepotrzebnych telefonów. Nie ma nic bardziej irytującego niż dzwoniący w takiej sytuacji ankieter, czy nachalny sprzedawca czegokolwiek.
Ogólnie tych rzeczy zawsze jest za dużo 😉 Po spakowaniu najlepiej policzyć ilość pakunków i taką ich liczbę zawsze zabierać do kajaka lub przeliczać przy przenosce, jeśli konieczne jest ich wyładowanie. A taka konieczność zdarza się, jeśli sił męskich jest za mało, a kajak z pakunkami jest najzwyczajniej za ciężki, żeby go przenieść przy jakiejś przeszkodzie.
Ile rzeczy zabieramy ze sobą?
Ja zawsze uważam, że za dużo, ale mój mąż zawsze lubi coś jeszcze dołożyć. Ile więc tych tobołków zwykle mamy?
- 3 śpiwory (zwykle pakowane razem do jednego worka),
- 2 materace i pompka (pakowane do jednego, dużego worka),
- 1 namiot,
- 1 duża torba z moimi ciuchami, butami całej rodziny, apteczką i środkami higienicznymi,
- 1 nieduży plecak z ciuchami dziecka,
- 1 nieduży plecak z ciuchami męża,
- 1 torba z akcesoriami kuchennymi i jedzeniem,
- 1 worek z grillem i węglem,
- 1 podręczny plecak z termosem, wodą, kanapkami, przekąskami i mapą;
- 1 butla gazowa pakowana łącznie z palnikiem i garnkiem.
Wychodzi łącznie co najmniej 10 sporych tobołków. Wychodzi średnio ponad trzy tobołki na osobę. Niby niedużo, biorąc pod uwagę, że mamy przy sobie kuchnię, łazienkę, sypialnię i garderobę. Jednak, gdy trzeba to wszystko codziennie wieczorem rozpakować, a rano spakować i upchnąć do kajaków – i tak kilka dni z rzędu – to będziecie przeklinać, że połowy rzeczy nie zostawiliście w domu! 😉
Lista rzeczy do zabrania na spływ kajakowy w PDF
Dotrwaliście aż do samego końca? Gratuluję, bo to chyba najdłuższy mój wpis na blogu, prawie tak długi, jak lista rzeczy do zabrania. 😉 W nagrodę możecie pobrać taką listę w PDF (zupełnie za darmo), żeby lepiej przygotować się na spływ. I dajcie znać, jeśli coś jeszcze do tej listy można by dodać lub … odjąć.