.Większość dzieci marzy o wielkich parkach rozrywki, pełnych karuzeli, rollercoasterów i innych mniej lub bardziej ekstremalnych atrakcjachi. Nasz córa już od dłuższego czasu powtarzała, że chciałaby pojechać do Energylandii, bo część jej koleżanek i kolegów już tam była. Wydawało mi się jednak, że leżący między Krakowem a Katowicami Zator jest dla nas trochę za daleko, żeby jechać tam tylko z tego powodu.
Jednak tuż przed długim majowym weekendem dość spontanicznie stwierdziliśmy, że skoro będziemy mieli cztery dni wolnego, to może jednak tam pojedziemy? I przy okazji zwiedzimy też Kraków? Miałam jedynie wątpliwości, czy pięć dni przed wyjazdem znajdziemy jakiś rozsądny nocleg. Na szczęście coś się znalazło, na dodatek bardzo blisko Wawelu w Krakowie. Jednak o tym przy innej okazji.
Co oferuje Energylandia?
Prawie wszystkie atrakcje dostępne na terenie parku są w cenie biletu – wyjątkiem są tylko automaty do gier dostępne na żetony. A jest naprawdę w czym wybierać. Gdy weszliśmy na teren parku, byliśmy trochę zdezorientowani, mimo że wzięliśmy dostępne przy wejściu mapki. Uwaga! Są w różnych językach – warto zwrócić na to uwagę, bo ja nie patrząc, złapałam jedną po czesku, a drugą po rosyjsku! Swoją drogą, jak dla mnie, mapki – nawet po polsku – nie są zbyt czytelne. W parku atrakcje nie są pogrupowane według jakiegoś klucza. Co prawda są oznaczone kategoriami (Bajkolandia, Stefa Familijna i Strefa Ekstremalna), ale poszczególne kategorie nie są pogrupowane razem. Oznacza to, że atrakcje dla najmłodszych są przemieszane z tymi ekstremalnymi, więc po prostu poszliśmy na żywioł i kierowaliśmy się tam, gdzie akurat coś ciekawego wypatrzyliśmy.
Trzeba też zaznaczyć, że doskonale będą się tam bawić małe dzieci, rewelacyjnie te trochę starsze, a dorośli na pewno będą żałowali, że takich atrakcji nie było, gdy byli mali 😉 W Energylandii wszelkie atrakcje są podzielone na kilka kategorii dostępności (głównie ze względu na wzrost – restrykcyjnie przestrzegane!). I chyba dobrze, że nasza córa nie ma jeszcze 140 cm, bo na niektóre chyba nie dałabym radę wejść. Po kilku teoretycznie mniej ekstremalnych rollercoasterach z kategorii „familijne” miałam już dość. Dla mnie osobiście najgorszy był RMF Dragon Roller Coaster (20 m wysokości, prędkość 75 km/h), chociaż córa jadąc z tatą w pierwszym rzędzie, była zachwycona. Ja trochę mniej … 😉 Z kolei na Boomerangu (25 m wysokości, prędkość 70 km/h – jedzie w przód i w tył!) podobało mi się znacznie bardziej, za to córa mówiła, że to było najstraszniejsze 😉
Co było jeszcze fajne? Strefa „mokra” – korzystaliśmy m.in. z przejażdżki Atlantisem (trzykrotnie!), czyli czteroosobowymi pontonami/gondolami. Wyglądały one dość niewinnie, ale w niektórych miejscach potrafiło nieco ochlapać, co powodowało u nas salwy śmiechu. Byliśmy też na spływie podobnymi gondolami – Swiss Water Cups, ale z eleganckimi daszkami, które wyglądały trochę jak karoce. Była to jednak bardzo spokojna przejażdżka, zupełnie bez adrenaliny.
Za to Anaconda to ubaw po pachy, a nawet po mokre pachy… i majtki 😉 Z tej atrakcji na pewno nie wyjdziecie suchą nogą. To zjazd dużymi, 20-osobowymi łodziami w dwóch pętlach. Najpierw – na rozgrzewkę – zjazd z niezbyt wysoka, a następny już naprawdę całkiem konkretny, powodujący ogromną falę. Mąż zdezerterował i ograniczył się do roli operatora kamery 😉
W strefie dla najmłodszych fajne było Happy Loops (coś na kształt filiżanek, które kręcą się także dookoła własnej osi), tradycyjna karuzela łańcuchowa, niektóre mniejsze rollercoastery (takie na rozgrzewkę) oraz samochodziki i zjeżdżalnia w kocach Arctic Fun.
Zdecydowanie najsłabszą z atrakcji, którą odwiedziliśmy, był dom strachu „Monster Atack” – tam mogły się przestraszyć jedynie naprawdę małe dzieciaczki.
W Energylandii jest też sporo atrakcji, z których nie skorzystaliśmy. Jest np. Water Park z kilkoma podgrzewanymi basenami. Jednak pomimo pięknej pogody, maj nie wydaje mi się odpowiednim miesiącem do korzystania z tego typu rozrywki. Zresztą trzeba być przygotowanym na relaks na basenie i mieć stroje kąpielowe i ręczniki. W parku są też różnego rodzaju pokazy, np. iluzji, z ogniem, motorowe. Trochę było nam na nie szkoda czasu, choć nie powiem, że nie byłam ich ciekawa. Jest też kino 7D, ale słyszałam, że niespecjalne, choć może jego atrakcyjność zależy od rodzaju seansu. I wiele innych 🙂
Nie korzystaliśmy także z żadnych atrakcji ze Strefy Ekstremalnej. A było ich tam kilka. Jednak przyglądając się im, wiem, że to nie na moje zdrowie i nerwy 😉
Ile to kosztuje?
Bilety i parking
Nie da się ukryć, że taka rozrywka kosztuje niemało. Obecnie (do 22 czerwca 2018 roku – później pewnie będą droższe) bilet normalny kosztuje 109 zł, ulgowy (tylko do 140 cm wzrostu) 59 zł, a dla dzieci do 3 lat – 1 zł. Nie ma biletów rodzinnych, więc np. za rodzinę 2+1 (taką jak nasza) za bilety zapłacimy 279 zł. W ofercie są również bilety dwudniowe, ale dużo taniej nie wychodzą. Zresztą nie wiem, czy naprawdę warto rozkładać tę zabawę na dwa kolejne dni. Mimo że nie z wszystkiego skorzystaliśmy, nie dałabym rady spędzić tam kolejnego dnia. Jednak za jakiś czas pewnie z chęcią tam wrócę.
Warto się przygotować, że to nie jedyne wydatki, które nas czekają. Podobno parking kosztuje 5 zł za cały dzień za samochód, jednak od nas nikt nie chciał żadnej opłaty ani przy wjeździe, ani wyjeździe, więc nie wiem, czy po prostu w tym czasie jej nie pobierali? Trzeba jednak przyznać, że parkingi są ogromne, zlokalizowane w różnych miejscach, a służby parkingowe bardzo płynnie kierują samochody w odpowiednie miejsca. Za to na pewno należy się duży plus.
Inne wydatki
Oczywiście kosztuje również konsumpcja na miejscu. I to raczej ponad przeciętnie. Dostępne są głównie fast-foody – od lodów, gofrów, przez frytki, hamburgery, kebab, zapiekanki, pseudo-pizzę. Znajdziecie także naleśniki, pierogi i wiele innych, w tym nieco bardziej wykwintnych. Nie brakuje również kawiarni, budek z dziwnymi kolorowymi napojami, a nawet z piwem.
Córka miała ochotę na pizzę, ale okazało się, że pizza jest w kształcie trochę szerszej zapiekanki i wystarczy tylko na jedną osobę. Dlatego napisałam wyżej, że to pseudo-pizza. Przykładowe ceny: 14 zł za margaritę i 16 zł za kawałek z pieczarkami. Obok były zapiekanki za 10 zł za sztukę. Frytki: 6 zł za porcję (całkiem sporą), ketchup: 1,00 zł. Lody kręcone: duże 8 zł, małe 5 zł. Piwo 0,4 l: 8 zł, a ten dziwny kolorowy napój Slushy średni: 14 zł.
Co jeszcze może spowodować, że Wasz portfel nieco się opróżni? Zdjęcia. Chyba na wszystkich atrakcjach w strefie ekstremalnej i na większości w strefie familijnej automatyczne aparaty robią Wam zdjęcia w zaskakujących momentach! Nie powiem, że wygląda się na nich atrakcyjnie, szczególnie gdy ma się rozdziawioną gębę ze strachu 😉 Oczywiście zakup takiego zdjęcia nie jest obowiązkowy, ale gdybyście jednak mieli ochotę zatrzymać je dla siebie, to kosztuje ono 10 zł. Dodatkowo po zakupie możecie dostać je w wersji cyfrowej na maila. Jedno z z dwóch, które kupiliśmy, możecie zobaczyć poniżej. To akurat z Atlantisa, w czasie naszego napadu śmiechu 😀
Oczywiście dla nas poważnym kosztem były też koszty dojazdu i noclegów. Wiadomo, że zależą one od tego, gdzie mieszkacie i jak daleko macie do Zatoru. My musieliśmy pokonać około 600 km. Gdyby Energylandia była naszym jedynym celem, to musielibyśmy zadbać o minimum jeden, a najpewniej dwa noclegi. Wiadomo, że wtedy koszty takiej rozrywki znacząco rosną. My jednak połączyliśmy tę zabawę ze zwiedzaniem Krakowa, więc te dodatkowe koszty traktuję trochę inaczej.
Ile wyniosły nasze koszty zabawy w Energylandii?
Wyszczególnienie | Koszt |
---|---|
Bilety | 279 zł |
Konsumpcja na miejscu | 80 zł |
Zdjęcia | 20 zł |
RAZEM | 379 zł |
Średnio na 1 osobę | ok. 126 zł |
Czy to dużo, czy mało? Z jednej strony jak na całodzienną wyśmienitą zabawę to nie tak dużo. Jednak z drugiej strony jednorazowe wydanie prawie czterech stówek dla 3-osobowej rodziny nie jest bez znaczenia. A wiadomo, że koszty będą większe, gdy w rodzinie jest więcej dzieci. Jednak mimo odstraszających na pierwszy rzut oka cen, nie żałuję wydanych na ten cel pieniędzy.
Informacje praktyczne:
- Godziny otwarcia: 10.00-18.00, w lipcu i sierpniu: 10.00-20.00.
- Warto przyjechać z samego rana, tzn. mniej więcej o godzinie otwarcia parku – będziemy mieli wtedy cały dzień do dyspozycji na zabawę.
- Warto mieć ze sobą wodę do picia, ewentualnie drobne przekąski. Jeśli jednak planujemy ograniczyć wydatki do minimum – to wtedy przydadzą się kanapki na cały dzień.
- Punkty gastronomiczne są dostępne co krok.
- Bezpłatne toalety również są dostępne w bardzo wielu miejscach – jest w nich dość czysto i schludnie.
- Przy wjeździe i wyjeździe z parkingu (z samego rana i w okolicach zamknięcia) trzeba się liczyć z zatorami. Jednak przy tej liczbie samochodów byłam zaskoczona, jak to całkiem sprawnie szło.
- Przy wielu bardziej obleganych atrakcjach są na chodnikach zaznaczone długości kolejki w minutach, np. gdy staniemy przy oznaczeniu 40 minut, możemy zastanowić się, czy na pewno chcemy tyle czasu spędzić w kolejce 😉 W większości przypadków podany czas się sprawdzał, więc raczej nie ma co liczyć, że będzie sporo szybciej.
- Z „mokrych” atrakcji najlepiej korzystać jednym ciągiem – będziemy mokrzy tylko raz 😉
- Warto mieć ubranie na zmianę lub porządne płaszcze/kurtki przeciwdeszczowe, jeśli chcemy korzystać z atrakcji na wodzie. Inną opcją jest korzystanie z turbosuszarki (5 zł) lub kupno płaszczy przeciwdeszczowych na miejscu (w sklepiku obok Formuła Restaurant) – o ile pamiętam: duże 18 zł, małe 12 zł lub z automatów za 5 zł.
- Warto ograniczyć swój bagaż do minimum (tj. wszelkie torby, plecaki, torebki itp.), mimo że przy większości ekstremalnych atrakcji, głównie rollercoasterach, dostępne są bezpłatne półki, na których możemy (czasami nawet musimy) zostawić swoje rzeczy, np. torebki, aparaty, okulary, telefony itp. żeby nie wypadły nam w czasie naszej przejażdżki. Są one tak usytuowane, że dostęp mają do nich tylko pracownicy obsługi, więc uważam to za całkiem bezpieczne rozwiązanie.
- Jeśli powyższe rozwiązanie nam nie odpowiada, to przy wejściu są dostępne zamykane szafki – płatne 2 zł po każdym otwarciu.
- Bilety warto kupić przez internet i wydrukować (lub mieć je na smartfonie) – zaoszczędzi się czas w kolejce do kasy.
- Podobno zdarzają się promocyjne bilety na Grouponie (lub podobnych miejscach), ale trzeba uważnie czytać, co się kupuje. W Zatorze oprócz Energylandii jest jeszcze Zatorland – park dinozaurów – i są to dwa zupełnie różne parki rozrywki!
- Mimo że park nazywa się „rodzinny”, polecałabym go dzieciom co najmniej 7-letnim. Co prawda jest sporo atrakcji dla mniejszych dzieci, ale uważam, że cena biletów dla rodziców jest wtedy niezbyt adekwatna.
- Jest możliwość chwilowego wyjścia z Energylandii, np. gdy zapomnieliście coś z samochodu – trzeba jednak poprosić przy wyjściu pracownika obsługi o pieczątkę i mieć przy sobie bilet!
- Jeśli tylko możecie – wybierzcie się tam poza sezonem, a najlepiej również poza weekendem. Skorzystacie wtedy z większej ilości atrakcji i unikniecie długich kolejek do tych najbardziej obleganych.
I na koniec: BAWCIE SIĘ Z DZIEĆMI I JAK DZIECI!
A jakie są Wasze wrażenia z Energylandii?
Artykuł o innej niezwykle ciekawej atrakcji dla dzieci – Centrum Nauki Experyment w Gdyni znajdziesz tutaj.