Dziś pora na drugą część opowieści o naszym pobycie na Gran Canarii – jednej z wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich. O pierwszym dniu, w którym zwiedziliśmy stolicę wyspy – Las Palmas, mogliście przeczytać tutaj. Teraz opowiem o drugim dniu, w którym zwiedziliśmy kawałek północno-wschodniej i północnej części wyspy. Tego dnia naszym celem stał się wulkan, ogród botaniczny i miasteczko Firgas. To co, wyruszamy na wycieczkę?
Krater wulkanu Bandama

Na Gran Canarii nie ma czynnych ani uśpionych wulkanów. Ostatnia aktywność wulkaniczna miała miejsce ponad 11 tysięcy lat temu. Miała wtedy miejsce erupcja wulkanu Bandama i powstała rozległa tzw. kaldera, czyli wielka dziura na szczycie wulkanu. Ma ona około 1 km średnicy i około 200 m głębokości. Jednak prawdę mówiąc, nie robi ona specjalnego wrażenia – ot duża dziura. Jeśli więc zabraknie Wam czasu na zobaczenie krateru Bandama, raczej wiele nie stracicie.


Kalderę najlepiej podziwiać ze szczytu Pico de Bandama wznoszącego się na wysokość 569 m n.p.m., na który można wjechać samochodem. Na szczycie jest informacja turystyczna i toaleta. Sam krater wulkanu Bandama znajduje się niedaleko stolicy Las Palmas, więc ewentualnie można tam zajechać w drodze do stolicy, zbaczając nieco w kierunku miejscowości Santa Brigida.
Ogród botaniczny Jardin Botanico Canario „Viera y Clavijo”

Niedaleko wulkanu Bandama znajduje się największy ogród botaniczny w całej Hiszpanii, nazywany w skrócie Jardin Canario. Wstęp do ogrodu jest bezpłatny i jak zauważyliśmy, jest to częste miejsce rodzinnych pikników. My spacerowaliśmy po nim chyba ze trzy godziny, a i tak zwiedziliśmy zaledwie płaską część tego ogrodu, na wspinaczkę na górę nie mieliśmy już sił ani czasu.

Co ciekawego znajdziemy w Jardin Canario? Na nas największe wrażenie wywarł przede wszystkim „Ogród kaktusów i sukulentów”. Wiele z nich na pewno znacie, a może nawet macie u siebie w domach, jednak tam osiągają one naprawdę imponujące rozmiary. Oczywiście nie brakuje najróżniejszych gatunków palm. Po raz pierwszy mogłam też zobaczyć, skąd się biorą liście laurowe 😉 Jednak gdyby nie tabliczka z opisem w życiu bym się nie zorientowała, że przechodzę przez las laurowy, a może poprawniej: las wawrzynowy?

W parku nie brakuje też różnych atrakcji typu stawy, mostki, wodospady, różne miejsca odpoczynku, ławeczki. Tam też po raz pierwszy widziałam papugi żyjące na wolności i przelatujące mi tuż nad głową 🙂 Jednak szczególną rośliną, której szukałam chyba z godzinę (przez słabe oznakowanie na planie!), było drzewo, podobno nazywane smoczym drzewem, chociaż do końca nie jestem przekonana, czy akurat to drzewo znaleźliśmy. Niemniej robiło duże wrażenie.
Film reklamujący ogród możecie zobaczyć na stronie Jardin Canario lub na YouTube:
Jeśli zaopatrzycie się w jedzenie, w Jardin Canario możecie spędzić cały dzień, bo naprawdę jest gdzie spacerować. Pewnie wracając tam, można by znaleźć jeszcze wiele nieodkrytych zakątków. Zresztą pewnie o różnych porach roku ogród wygląda trochę inaczej.




Firgas – wodospad na ulicy

Chęć zobaczenia wodospadu na środku ulicy był jednym z powodów odwiedzenia Firgas. To miasteczko, do którego musieliśmy pojechać na północ wyspy. Na Gran Canarii jest jeszcze wiele, podobno ciekawych miasteczek, np. Teror, Arucas, Telde, Tejeda, ale niestety nie mogliśmy zobaczyć wszystkich, więc wybraliśmy właśnie Firgas. Podróżowanie z dzieckiem ma swoje prawa, więc staramy się wybierać takie miejsca, które mogą je choć trochę zainteresować.
Co jest największą atrakcją Firgas? Oczywiście wspomniany wcześniej schodkowy wodospad, o długości około 30 m, który spływa po stromej uliczce miasteczka. Wzdłuż niego znajdują się ławeczki wyłożone kolorowymi kafelkami, nad którymi znajdują się herby z nazwami wszystkich 21 gmin Gran Canarii.


Natomiast powyżej wodospadu znajduje się deptak Paseo de Canarias, na którym można podziwiać rzeźby każdej z wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich oraz wszystkich razem, a przy okazji poczytać o nich kilka informacji. W Firgas warto również przejść się koło domu kultury na punkt widokowy Mirador Plaza de San Roque, z którego roztacza się piękna panorama okolicy, widać nawet cypel La Isleta w Las Palmas.



Przy Paseo de Canarias znajduje się wejście do restauracji, chociaż to raczej bar, chętnie odwiedzany przez miejscowych. Ma on kilka niedużych salek i taras. Niestety, trafiliśmy tam w weekend w porze obiadowej i nie znaleźliśmy ani jednego wolnego stolika 🙁 Poszliśmy szukać dalej jakiejś restauracji, ale znaleźliśmy jedynie niedużą knajpkę, która serwowała tylko kilka ciepłych dań, typu omlet hiszpański, sałatka z łososiem itp., a reszta to desery. Niestety żadne z tych dań nie przypadło do gustu mojej córce, więc zadowoliliśmy się miejscowymi, tradycyjnymi lodami. Lody na Gran Canarii są dość drogie, bo za gałkę trzeba zapłacić ponad 2 EUR, ale ta gałka jest właściwie taka jak nasze trzy, więc w sumie nie wychodzi najgorzej 😉

Podsumowanie dnia
Tego dnia zwiedziliśmy trzy bardzo różne atrakcje Gran Canarii i podobnie jak w Las Palmas sporo się nachodziliśmy, szczególnie w ogrodzie botanicznym. Jednak był to naprawdę miły spacer, który polecam każdemu, kto odwiedza wyspę. Myślę, że wiosną jest tam jeszcze piękniej, gdyż kwitnie o wiele więcej kwiatów, choć i tak było tam zachwycająco.
Za żadną z atrakcji tego dnia nie trzeba było płacić, więc na zwiedzanie nie wydacie ani jednego euro, oczywiście nie licząc podróży, czyli wypożyczenia samochodu lub biletu na autobus.
Wrażenia z pierwszego dnia na Gran Canarii w listopadzie znajdziecie w pierwszej części: Las Palmas – Gran Canaria w listopadzie cz.1. Ale z naszej wycieczki na Gran Canarię powstało jeszcze kilka wpisów o: