Taki ładny i ciepły weekend jak ten ostatni trudno było trafić w sierpniu, a tu mamy już wrzesień! Zatem to dobra okazja, żeby powspominać jeden z wakacyjnych wypadów. W drugiej połowie sierpnia trafiła się piękna, słoneczna i ciepła sobota, wykorzystując więc tę okazję pojechaliśmy z rodzinką do Krynicy Morskiej. Miałam ochotę wpaść tam już w zeszłym roku, ale jakoś się nie złożyło. Naszym celem było zobaczyć latarnię morską i trochę poplażować, bo takich okazji mieliśmy naprawdę niewiele w tym roku.
Dojazd
Krynica Morska leży jakieś 70 km od Gdańska, więc dojazd samochodem zajął nam niecałe 1,5 godziny. Planując ten wyjazd, myślałam o noclegu na miejscu, ale w końcu zdecydowaliśmy się na jednodniowy wypad, co zaoszczędziło nam, nielubianego przeze mnie, pakowania i rozpakowywania. Gdy byliśmy już na prawym brzegu Wisły, mieliśmy okazję mijać kolejkę wąskotorową, która kursuje mniej więcej od Mikoszewa do Sztutowa. Natomiast gdy dojechaliśmy na Mierzeję Wiślaną drogę przeszła nam rodzina danieli. Aż musieliśmy zatrzymać samochód, bo za bardzo się nie spieszyła, żeby przejść przez ulicę.
Po dojechaniu na miejsce trzeba było oczywiście gdzieś zostawić samochód. Na początku zwiódł nas reklamujący się jako „tani” duży parking w samym centrum miejscowości. Ceny: 15 zł za dwie godziny lub 50 zł za cały dzień. Wycofaliśmy się więc i kawałek dalej spokojnie znaleźliśmy bezpłatne miejsce na postawienie auta, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydaliśmy na inne przyjemności.
Atrakcje
Pierwszym naszym celem była latarnia morska (więcej o latarniach znajdziesz tutaj i tutaj). Trafiliśmy przypadkiem na Międzynarodowy Dzień Latarni Morskich, dzięki czemu mogliśmy kupić bilety po złotówce. Wejście na górę odbywa się po wąskich schodkach „przyklejonych” do wewnętrznych ścian latarni, na których ciężko się mijać. A na sam punkt widokowy trzeba wejść po drabince. Jednak widok z góry wynagradza te niedogodności – można oglądać jednocześnie morze i Zalew Wiślany, a za nim nawet Wysoczyznę Elbląską. Gdy zeszliśmy na dół, udało nam się zobaczyć inną miejscową wizytówkę – dzika wypoczywającego w cieniu drzew na terenie sąsiadującego z latarnią ośrodka wypoczynkowego. Na szczęście był za płotem, więc mogliśmy bezpiecznie go podglądać.
Z latarni przespacerowaliśmy się w stronę centrum do portu nad Zalewem Wiślanym i pirsu, na którym znajduje się deptak. Tam zostaliśmy zaatakowani przez tłum naganiaczy na rejsy statkami po Zalewie Wiślanym, ale nie skusiliśmy się, bo mieliśmy inne plany. Jednak, gdyby ktoś reflektował, może znaleźć rejs po całkiem niewygórowanej cenie, a nawet z opcją zwiedzania zamku we Fromborku. Obok deptaku było rozstawione wesołe miasteczko z różnymi karuzelami, a wzdłuż głównej ulicy mnóstwo kramów z chińskimi pamiątkami i innymi bzdurkami. Generalnie to raj dla dzieci 😉
Szukaliśmy jakiejś plaży nad zalewem, bo tak sobie wykombinowałam, że tam powinna być cieplejsza woda niż w morzu. Poza tym morze mamy przecież w Gdańsku, a zalew nie. Niestety, ku naszemu rozczarowaniu, nie znaleźliśmy takiej plaży (ktoś wie, czy w ogóle taka jest w Krynicy?), więc udaliśmy się na plażowanie nad morze.
Z centrum to całkiem spory kawałek na piechotę; nie spodziewałam się, że to tak daleko. Droga wiedzie deptakiem przez las, więc był to całkiem miły spacer, choć zakłócany przez przejeżdżające obok samochody. Na początku myślałam, że jeżdżą one po ścieżce rowerowej, (bo tak to wyglądało), ale okazało się, że to normalna jednokierunkowa ulica, właściwie nieoddzielona od deptaka. Im bliżej morza, tym więcej było ośrodków i domów wczasowych, apartamentowców i sezonowych barów z jedzeniem. Gdy w końcu dotarliśmy nad morze, naszym oczom ukazał się tłum plażowiczów i myślałam, że nie znajdziemy wolnego miejsca na nasz kocyk. Jednak po chwili wcisnęliśmy się między jakiś parawan i ręcznik i mogliśmy zacząć nasz zasłużony odpoczynek.
Plaża w Krynicy Morskiej jest ładna, choć nie tak szeroka, jak w Gdańsku. I widok bardziej monotonny – nie ma żadnego portu, mola, na horyzoncie brak statków. Wiem, wybrzydzam, ale po prostu lubię trójmiejskie plaże 🙂
Co jest jeszcze godnego uwagi w Krynicy? Przede wszystkim świeże wędzone ryby. Nie wiem, jak to wygląda poza sezonem, ale w wakacje świeżutkie, pyszne, wędzone rybki można spotkać na każdym kroku. A że jesteśmy wszyscy amatorami takich delicji, więc obowiązkowo musieliśmy zaopatrzyć się w takie pyszności.
Co jeszcze można zobaczyć w Krynicy Morskiej lub okolicach?
Trochę żałuję, że lepiej się nie przygotowałam do naszego wyjazdu, bo ominęło nas jeszcze parę atrakcji, o których doczytałam po powrocie 😉 Ale z drugiej strony i tak nie mielibyśmy na nie czasu, więc w sumie jest to pretekst, żeby pojechać w te okolice jeszcze raz, niekoniecznie w szczycie sezonu.
Gdybyśmy pojechali jeszcze kilka kilometrów dalej, to dojechalibyśmy do granicy polsko-rosyjskiej. Może to nie jakaś super atrakcja, ale na pewno szczególne miejsce, tym bardziej że tej granicy nie można tam przekraczać.
Kawałek za Krynicą Morską znajduje się też tzw. Wielbłądzi Grzbiet, który jest najwyższym szczytem Mierzei Wiślanej, a jednocześnie najwyższą stałą wydmą w Europie. Wznosi się on na wysokość prawie 50 m n.p.m. i na dodatek posiada wieżę widokową. Podobnie jak z latarni, można stamtąd obserwować jednocześnie Zatokę Gdańską i Zalew Wiślany.
Jeszcze kawałek dalej w stronę Piasków po stronie Zalewu Wiślanego znajduje się, podobno przepiękny, punkt widokowy, zwyczajowo nazywany „Skarpą”. Bardzo żałuję, że tam nie dojechaliśmy.
W drodze powrotnej widzieliśmy też amatorów jazdy konnej, więc pewnie można tam zorganizować przejażdżki konne.
Jeżeli ktoś interesuje się rybołówstwem, może odwiedzić Muzeum Zalewu Wiślanego. Znajduje się ono w Kątach Rybackich, na samym początku Mierzei Wiślanej. W niezbyt odległym Sztutowie w czasie II wojny światowej znajdował się niemiecki obóz koncentracyjny. Obecnie funkcjonuje tu Muzeum Stutthof (wstęp bezpłatny, niezalecane dla dzieci poniżej 13 lat).
Na jeden dzień czy dłużej?
Krynica Morska jest bezsprzecznie typowo letniskową miejscowością i mnóstwo osób przyjeżdża tu na wakacje przynajmniej na kilka dni. Miejsca noclegowe zapewniają nie tylko hotele i ośrodki wczasowe, ale jest też mnóstwo kwater prywatnych, więc w ofertach można przebierać. Jednak trudno tu będzie o spokój i ciszę, przynajmniej w sezonie. Znajdziemy tam sporo atrakcji, ale gdy pogoda nie dopisze (a ta potrafi być latem kapryśna nad polskim morzem) raczej nie starczą one na długo. Jasne, że z południa Polski nikt nie przyjedzie do Krynicy Morskiej na jeden dzień. Jednak na jednodniowy lub weekendowy wypad z Trójmiasta już jak najbardziej. Dlatego uważam, że warto się tam wybrać nawet poza sezonem, szczególnie jeśli ktoś lubi długie spacery nad morzem.