Jak mogliście przeczytać na końcu wpisu o spływie kajakowym Drawą, nasza tegoroczna przygoda z kajakami nie skończyła się na tej niefortunnej wyprawie. Byliśmy głodni wiosłowania, więc gdy tylko przestało padać, a samochód udało się naprawić na 100%, wybraliśmy się na krótki, dwudniowy spływ na Wdę. Z Gdańska to zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, a frajdy co niemiara.
Inne moje artykuły o spływach kajakowych:
- niezbyt udany spływ kajakowy Drawą,
- zeszłoroczny spływ Czarną Hańczą,
- co zabrać ze sobą na spływ kajakowy.
Spływ kajakowy dla dzieci
Spływ kajakowy Wdą to dobry sposób na rodzinną wyprawę, nawet z małymi dziećmi. Widziałam parę nawet z kilkumiesięcznym niemowlakiem, ale czy to na pewno taka frajda dla rodziców (i dziecka)? Niemniej kilkulatków spokojnie możemy zabierać na Wdę, bo to łagodna, bezpieczna rzeka, prawie pozbawiona przeszkód. Dlatego na polach namiotowych nasze pociechy zawsze znajdą jakieś towarzystwo. To również super rzeka, żeby obeznać nasze maluchy z wodą. Jeśli wybierzemy krótkie, 2-3 godzinne odcinki, łatwiej będzie przyzwyczaić je do spokojnego siedzenia w kajaku.
Pamiętam, gdy nasza córka była mniejsza, miała ze 3-4 lata, to ciężko było jej usiedzieć w kajaku. Nagrodą był dla niej pobyt na polu namiotowym, gdzie mogła biegać i bawić się z innymi dziećmi. Wtedy wybieraliśmy właśnie krótkie odcinki, najczęściej na Wdzie, potem również na Brdzie i płynęliśmy 2-3 dni, aby jej za bardzo nie znużyć.
Wracajmy jednak do naszej tegorocznej wyprawy.
Trasa spływu: Zimne Zdroje – Żurawki
Tym razem pogoda dopisała, wynagradzając nam wcześniejsze deszczowe dni.
Wybraliśmy trasę z Zimnych Zdrojów (123 km) do Młynków (98 km) i na drugi dzień dalej do mostu drogowego w Żurawkach (74 km). Dało nam to prawie 50 km wiosłowania, więc w końcu się nim nasyciliśmy.
A co było po drodze?
Wyruszając z Zimnych Zdrojów, rzeka jest dość leniwa, szeroka. Płyniemy głównie na wschód, wśród łąk i pól, chwilami zbliżając się do sosnowego lasu. Na tym odcinku przepłynęliśmy pod trzema mostami. Po drodze mogliśmy zobaczyć krowy, konie, bociany, a nawet kormorana czarnego, który dostojnie siedział na suchym drzewie, pozując nam spokojnie do zdjęć 😉
Drugiego dnia, na odcinku z Młynków do Żurawek czekały nas również atrakcje – nurt rzeki nadal był spokojny, ale widać było wyraźnie, że poziom wody jest wysoki, w niektórych miejscach łąki były dość znacznie zalane, a przepływając przez miejscowość Wda, pytani ludzie stwierdzili, że woda podniosła się co najmniej o pół metra. Deszcze z poprzednich dni zrobiły jednak swoje. Tego dnia częściej przepływaliśmy przez las lub na jego skraju. Czekała nas też przenoska we Wdeckim Młynie, ale nie jest ona specjalnie uciążliwa. Tutaj nurt rzeki się zwiększa, a przy moście w Żurawkach, gdzie wysiadaliśmy, jest na tyle duży, że ciężko było dobić do dość stromego brzegu pod odpowiednim kątem.
Organizacja spływu
Opisaną powyżej trasę wybraliśmy głównie ze względu na nasze ulubione pole namiotowe Boberek w Młynkach. Na pole przyjechaliśmy w sobotę i tam rozłożyliśmy namioty, ale spływ zaczęliśmy w niedzielę w Zimnych Zdrojach. Stamtąd dopłynęliśmy do Młynków, a następnego dnia wyruszyliśmy do Żurawek. Dzięki takiej organizacji spływu oszczędziliśmy sobie kilkukrotnego rozkładania i składania namiotów, bo cały czas (trzy noce) nocowaliśmy w tym samym miejscu. Dzięki temu nie musieliśmy również zabierać ze sobą na kajaki bagaży, co zawsze daje duży komfort płynięcia.
Pole namiotowe “Boberek”
Na polu namiotowym jest sporo miejsca, jedna bardzo duża okrągła wiata, druga spora, podłużna oraz ze trzy małe na kilka osób. Wszystkie mają oświetlenie i dostęp do prądu (w cenie), można więc naładować sobie komórki lub wziąć czajnik elektryczny, żeby zagotować wodę na kawę 😉 Przyda się jednak przedłużacz, bo kontakty są dość wysoko. Jest też miejsce na ognisko. W weekendy trzeba jednak się liczyć z tym, że na polu będą duże zorganizowane grupy kajakarzy, które zwykle nie zachowują się zbyt cicho. To minus chyba wszystkich weekendowych spływów. Ponadto są toalety, dostęp do wody i możliwość wzięcia ciepłego prysznica (odpłatnie).
Zejście do wody jest łagodne i przy ładnej pogodzie można się nawet wykąpać w rzece, tym bardziej że nie jest tam głęboko. Trzeba tylko uważać na przepływające lub dobijające do brzegu kajaki, bo ruch w tym miejscu w weekendy jest spory i wiele grup właśnie tu zaczyna lub kończy swój odcinek lub cały spływ.
Na miejscu nie ma żadnego baru ani sklepu, ale pole usytuowane jest przy moście, obok drogi, która prowadzi do Lubichowa (około 3 km), w którym nawet w weekendy są otwarte różne sklepy, jest nawet Biedronka 😉 A na polu znajdziemy numer telefonu do lokalnej taksówki 😉
Jeśli jednak wolimy spacery po lesie, to nie ma sprawy! Wokół jest mnóstwo lasów i można spokojnie wybrać się na grzyby. Przeszliśmy się trochę, ale niestety niewiele znaleźliśmy. Widocznie to jeszcze nie ta pora.
Testowanie kajaków
Zwykle na spływach wybieraliśmy kajaki typu Vista lub ulubione przez mojego męża Roteco Sprinter. Ponieważ jednak ten spływ organizowaliśmy dzień przed wyjazdem, nie mieliśmy zbyt dużego wyboru. Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na kajaki Prijon Cruiser II. Często określane są one mianem Mercedesów wśród kajaków. Czy faktycznie nimi są? Przetestowaliśmy je i w naszym prywatnym rankingu wypadły one dopiero na trzecim miejscu. Dlaczego?
Przede wszystkim nie są tak pojemne, jak pozostałe dwa modele, głównie ze względu na dwa wodoodporne (przynajmniej teoretycznie) schowki z tyłu i z przodu, które uniemożliwiają schowanie tam większych rzeczy np. namiotów. Dlatego raczej nie zmieścilibyśmy się w nim z całymi naszymi bagażami. Na wodzie prowadzą się doskonale, są szybkie i zwrotne. Jednak są wyjątkowo nieprzyjazne przy wsiadaniu i wysiadaniu ze względu na specyficzny trójkątny kształt dna, który powoduje, że na lądzie mocno się przechylają. I brak w nich miejsca na postawienie małej butelki lub puszki z napojem. Mają za to bardzo ergonomicznie umieszczone uchwyty, które ułatwiają przenoszenie kajaka.
Podsumowując: fajnie było je wypróbować, ale raczej drugi raz nie zdecydujemy się na nie.
Ile kosztuje taki spływ?
Główny koszt to wypożyczenie kajaków i ich transport. Dla naszej czteroosobowej grupy (w tym jedno dziecko) płynącej trzema kajakami, koszty kształtowały się następująco:
- wypożyczenie kajaków: 3 kajaki x 2 doby (3 x 2 x 35 zł) = 210 zł
- transport kajaków i ludzi (w zależności od odległości, zwykle cena jest ustalana indywidualnie): w naszym przypadku 210 zł
- pobyt na polu namiotowym przez 3 noce (3 osoby dorosłe + 1 dziecko): 3 x 3 x 8 zł + 3 x 1 x 5 zł = 87 zł
- opłata za 2 samochody na polu: 2 x 3 x 10 zł = 60 zł
Całość: 567 zł, czyli około 140 zł na osobę za mniej więcej trzy dni atrakcji na świeżym powietrzu.
Koszty można jeszcze obniżyć, jeśli w każdym kajaku będą dwie osoby lub jeśli zrezygnujemy z samochodu na polu (bezpłatny parking jest z tyłu gospodarstwa, ale nam było po prostu wygodniej mieć wszystko pod ręką). Koszty transportu kajaków można zmniejszyć, jeśli wybierzemy taką trasę i wypożyczalnię kajaków, gdzie transport będzie potrzebny tylko w jedną stronę. A jeśli będzie więcej osób, to koszty transportu rozłożą się na więcej osób.
Oczywiście do podanych kosztów trzeba doliczyć również koszty wyżywienia, ewentualnego zakupu drewna na ognisko, ciepłego prysznica i dojazdu na miejsce.
Słoneczna pogoda, spokojna woda i luz tego spływu pozwolił mi zatrzeć niezbyt miłe wspomnienia ze spływu Drawą. Dzięki temu nadal lubię tę formę aktywnej turystyki. I mam nadzieję, że Was również zachęciłam do takiego spędzania czasu, również z dziećmi, nawet jeśli miałby to być tylko jeden weekend 🙂