W 2021 roku przeczytałam 43 książki – to najmniej od kilku lat. Nie uważam tego jednak za porażkę, bo nadal czytam sporo, nie czuję niedosytu. W tym roku czytałam na luzie, bez żadnej spiny i żadnych wyzwań. Po prostu dla przyjemności. Nie obyło się bez kryzysu, który – jak zauważyłam – powtarza się co roku. Tym razem trwał prawie dwa miesiące – od połowy sierpnia do połowy października. Nie zmuszam się wtedy do czytania, po prostu przeczekuję. I czekam, aż zatęsknię z powrotem za czytaniem.
Czytelnicze podsumowanie 2021 roku w liczbach
Jak już wcześniej powiedziałam, w 2021 roku przeczytałam 43 książki, czyli o pięć mniej niż w poprzednim roku. Dodatkowo jeszcze dwie zaczęłam czytać, ale nie zdążyłam ich ukończyć. Tylko jedna z tych 43 książek nie została faktycznie przeczytana, a przesłuchana, gdyż była w formie audiobooka. To „Bajki robotów” Stanisława Lema.
To był rok grubych tomów. Łącznie przeczytałam prawie 19 tysięcy stron. To znacznie więcej niż rok wcześniej (wtedy było około 12 tysięcy stron), chociaż na koncie mam pięć książek mniej. Średnio miały one niecałe 440 stron, podczas gdy w 2020 rok statystyczna książka miała około 250 stron. W 2021 roku najcieńsza przeczytana książka miała 128 stron, a najgrubsza „cegła” aż 816! Przy czym była również jedna, która liczyła 774 strony, cztery o ponad 600 stronach i siedem o ponad 500 stronach! Uff, były to naprawdę wielkie epickie historie, przy czym żadna z nich mi się jakoś specjalnie nie dłużyła.
Zdecydowana większość, bo aż 22 przeczytane tytuły, to książki polskich autorów. Sześć pochodziło z USA, cztery z Irlandii, po trzy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, dwie z Danii i po jednej z Australii, Szwecji i Norwegii.
W 2021 roku byłam częstym gościem w bibliotekach – wypożyczyłam z nich aż 31 tytułów. Trzy książki pożyczyłam od znajomych i przeczytałam 9 książek z własnych półek. Ani jednej książki nie przeczytałam w wersji elektronicznej, choć jak już wyżej wspomniałam, jedną wysłuchałam w formie audiobooka.
Najwięcej książek w miesiącu – po sześć sztuk przeczytałam w maju, czerwcu, lipcu i grudniu, za to we wrześniu nie przeczytałam żadnej, a w październiku tylko jedną. O tym przestoju napisałam Wam zresztą na samym początku.
Co czytałam?
Jakie typy książek czytałam? Niektóre z nich trudno jednoznacznie zaliczyć do określonego gatunku, ale prawie połowa (20 sztuk) to powieści obyczajowe i jedynie dwie mniej to kryminały i thrillery. Przeczytałam też trzy reportaże oraz dwie zaliczane do science fiction lub fantasy. Z tych ostatnich były to „Bajki robotów” Lema oraz „Hobbit” Tolkiena. Jak pewnie już wiecie, s-f i fantasy nie są moimi ulubionymi gatunkami i nie ukrywam, że sięgnęłam po nie tylko dlatego, że były lekturami mojej córki w tym roku, a lubię wiedzieć, o co chodzi, gdy pomagam jej w nauce. Jednak coraz bardziej wymiękam przy lekturach i w tym roku szkolnym nie przeczytałam jeszcze ani jednej. ? Jednak zarówno „Bajki robotów”, jak i „Hobbit” miło mnie zaskoczyły, tzn. nie były tak złe, jak się spodziewałam!
Ponad jedna trzecia wszystkich przeczytanych w 2021 roku książek to tytuły w jakiś sposób związane z Gdańskiem lub okolicami: albo ich autor pochodził z tych stron, albo akcja powieści toczyła się w moim mieście lub trochę szerzej w województwie pomorskim. Najbardziej godne polecenia tytuły z tej kategorii to przede wszystkim „Jaśminowa Saga” Anny Sakowicz (przeczytałam na razie dwa z trzech tomów tej sagi), kryminały Małgorzaty Oliwii Sobczak z cyklu „Kolory zła”, powieści Macieja Siembiedy, który mieszka w Sopocie, czy przepiękna historia „Najpiękniejsza na niebie” Małgorzaty Warda. Jednak o zachwytach i poleceniach więcej będzie za chwilę.
No i wykonałam swój plan czytelniczy na 2021 rok w 100%! Co prawda cel był tylko jeden – przeczytać jakąkolwiek powieść naszej ostatniej noblistki Olgi Tokarczuk. I udało mi się to na początku kwietnia, kiedy ukończyłam „Biegunów”. Jednak to dzieło nie bardzo mi podpasowało, żeby nie powiedzieć, że byłam lekko rozczarowana. Może jednak tego typu literatura nie jest dla mnie. Nie mówię, że jeszcze nie sięgnę po inny tytuł Tokarczuk, ale na razie mnie do niej nie ciągnie.
Tradycyjnie, na poniższej grafice przedstawiłam kilka najważniejszych liczb z mojego czytelniczego podsumowania 2021 roku.
Wymiana książkowa
Podsumowując rok, nie sposób pominąć Wielkiej Wymiany Książkowej „Przeczytaj i podaj dalej”, która odbyła się w kwietniu 2021 roku. Organizowały ją Dagmara i Magda (@savethemagicmoments). To była już 10 edycja, zresztą bardzo owocna, bo udało mi się wymienić aż 7 książek, z których 5 zdołałam już przeczytać. Dwie czekają jeszcze na swoją kolej. Na czym polega taka wymiana? W skrócie – przedstawiamy swoje książki, którym chcemy dać nowy dom (tym razem było to na Instagramie lub Facebooku) i szukamy, czy ktoś ma jakąś książkę, która nas interesuje. Jeśli uda nam się dogadać z innym uczestnikiem, dochodzi do bezpłatnej wymiany. Ponosimy jedynie koszty przesyłki naszej książki. To dobry sposób na nowe książki we własnej biblioteczce bez szukania dodatkowego miejsca ?
Rozczarowania
W 2021 roku nie spotkało mnie wiele rozczarowań, może dlatego, że prawie nie było książek przypadkowo wziętych z półki, np. w bibliotece. Prawie zawsze książki z biblioteki wcześniej zamawiałam, wybierając pozycje z mojej listy. Wyżej pisałam, że byłam nieco zawiedziona Tokarczuk, ale jednak nie aż tak, żeby umieszczać ją w tym zestawieniu. Jednak jedna książka była zdecydowanie rozczarowująca:
„Srebrzysko” Stefan Chwin
Ostatnio przeczytałam, że „nie ma literatury w Gdańsku bez Chwina”. No cóż… Dla mnie zdecydowanie nie jest on autorem, którego będę polecać, a wręcz przeciwnie. O „Srebrzysku” na Instagramie napisałam, że to dziwna lektura, ale to bardzo oględne stwierdzenie. Niby zaczyna się zwyczajnie historią dobrze ustawionego prawnika i scenarzysty, ale potem robi się z tego jakaś apokaliptyczna wizja, jakby pisana na haju. Serio! Przebrnęłam, ale ciężko było. Jeszcze słowo wyjaśnienia, bo dla osób spoza Gdańska sam tytuł może niewiele mówić, ale Gdańszczanom kojarzy się on zarówno z cmentarzem, jak i położonym tuż obok niego szpitalem psychiatrycznym.
Warte polecenia
Tu jest znacznie trudniej, bo dobrych książek, a nawet serii, było całkiem sporo. Oto kilka z nich:
Seria „Siedem Sióstr” Lucinda Riley
Tę serię zaczęłam czytać jakieś dwa lata temu, ale dopiero w 2021 roku przeczytałam ostatnie cztery dostępne tomy: „Siostra Perły”, „Siostra Księżyca”, „Siostra Słońca” i „Zaginiona Siostra”. Teraz z niecierpliwością czekam na ostatnią część, napisaną już przez syna zmarłej autorki, która ma wyjaśniać wszystkie tajemnice. Oby!
Trudno powiedzieć, który z przeczytanych w 2021 roku tomów jest najlepszy. “Siostra Perły” opowiada historię CeCe, która szukając swych korzeni, trafia do Australii. Tam znajduje dziadka wśród Aborygenów i pozwala rozkwitnąć swojemu talentowi malarskiemu.
Z kolei w “Siostrze Księżyca” trafiamy razem z Tiggy najpierw do Szkocji, a później w poszukiwaniu jej rodziny do Alhambry w gorącej Hiszpanii. Tam odkrywa, że pochodzi z cygańskiej społeczności w Sacromonte, a w jej żyłach płynie krew słynnej tancerki flamenco. Mimo pięknych plenerów ten tom podobał mi się chyba najmniej.
Z kolei “Siostra Słońca” wciągnęła mnie urzekającą historią w Afryce. Powieść porusza wiele ważnych problemów, takich jak rasizm, alkoholizm i narkotyki, choć poradzenie sobie z tymi dwoma ostatnimi przez Star – supermodelkę, przebiegło trochę zbyt gładko, przez co wypada mało realistycznie. Star poznaje w Nowym Jorku swoją babcię, która pochodzi z Kenii, ale jest ambasadorem ONZ ds. rasizmu. Poznanie jej korzeni było najlepszą częścią tej książki.
Początek “Zaginionej Siostry” był nawet zabawny, a uganianie się pozostałych sióstr za Mary po całym świecie było wręcz nieprawdopodobne. Jednak poznanie sekretów tej ostatniej siostry i historii rodziny w Irlandii było naprawdę dobrą lekturą.
„Najpiękniejsza na niebie” Małgorzata Warda
O tej pięknej, wzruszającej i poruszającej trudny temat adopcji powieści pisałam już na blogu w podsumowaniu pierwszego kwartału 2021 roku. Czytałam ją rok temu, a do dziś pamiętam emocje, które mnie wtedy ogarniały. To jedna z książek, których historia rozgrywa się w Trójmieście, a sama autorka pochodzi z Gdyni.
Seria „Jaśminowa Saga” T.1 „Czas grzechu” i T. 2 „Czas gniewu” Anna Sakowicz
To trzytomowa saga o polskiej rodzinie żyjącej w Gdańsku. Rozpoczyna się w 1916 roku, gdy jeszcze miasto należało do Niemiec. Potem w okresie międzywojennym w Wolnym Mieście Gdańsku, przez okres II wojny światowej, aż po czasy współczesne. W poprzednim roku udało mi się przeczytać dwa pierwsze tomy, które sięgają do 1968 roku. Niby bohaterem sagi jest rodzina Jaśmińskich, ale dla mnie jest nim sam Gdańsk, który zmienia się przez te wszystkie lata – jego budynki, nazwy ulic, mieszkańcy … Są oczywiście rodzinne dramaty, chwile szczęścia, trudne wybory i zwykłe ludzkie problemy, z którymi Jaśmińscy, a szczególnie kobiety z tego rodu, musieli sobie radzić. Obowiązkowa lektura dla miłośników Gdańska i nie tylko!
„Botanika duszy” Elizabeth Gilbert
Tą książką byłam zachwycona! To znów saga rodzinna, tym razem jednotomowa, o ojcu i córce, żyjących w XVIII i XIX wieku. Obydwoje są dociekliwi i żądni wiedzy, badający otaczający ich świat. Mają otwarte umysły, pozwalające im zmieniać świat lub sposób jego postrzegania. To historia o nauce, odkryciach, podróżach, które w tamtych czasach miały zupełnie inny wymiar. Jednak przede wszystkim o ludziach – ich pragnieniach, rozczarowaniach, tragediach czy marzeniach. Mimo wielu przeciwności losu, o których przeczytamy, z tej książki przede wszystkim płynie optymizm. I właśnie dlatego Wam ją polecam!
Seria „Kolory zła” T. 1 „Czerwień” i T. 2 „Czerń” Małgorzata Oliwia Sobczak
I znów seria, z której w 2021 roku przeczytałam dwa z trzech tomów. Tym razem to kryminały (jedyne w zestawieniu!) sopockiej pisarki. Pierwsza część „Czerwień” rozgrywa się w Trójmieście, druga w Kartuzach na Kaszubach. Obie są świetne, mylą tropy, zaskakują, czyli znajdziecie w nich wszystko to, co powinno być w dobrym kryminale. Teraz czeka na mnie już ostatnia część „Biel”.
„W przyszłym roku w Jerozolimie” Julia Navarro
Na koniec jeszcze dwie książki hiszpańskiej pisarki. Pierwsza z nich to jednocześnie najgrubsze tomisko przeczytane w zeszłym roku. To naprawdę wielka epicka saga (tak, sagi rodzinne ostatnio u mnie królują!), która najpierw opowiada historię Żyda urodzonego w Polsce pod koniec XIX wieku. W czasie zawieruchy wojennej musiał wyjechać z Europy do Izraela. Tam jego losy splatają się z rodziną Arabów. W ten sposób poznajemy przyczyny konfliktu bliskowschodniego pomiędzy Izraelem a Palestyną, gdyż historia sięga czasów współczesnych. Co więcej, część zdarzeń poznajemy zarówno z perspektywy żydowskiej, jak i arabskiej.
Książka jest bardzo gruba i z mojej perspektywy, szczególnie w drugiej połowie, trochę za dużo jest w niej powtarzających się dyskusji politycznych. Niemniej wątki obyczajowe i społeczne są niezwykle interesujące. To również kawał historii europejskich Żydów i konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Więcej o tej powieści pisałam już na blogu.
„Powiedz mi, kim jestem” Julia Navarro, Barbara Obroniecka
To kolejna wielka saga opisująca dzieje hiszpańskiej dziewczyny Amelii od początku XX wieku aż do czasów współczesnych. Właściwie poznajemy jej życie z perspektywy hiszpańskiego dziennikarza, który dostaje zlecenie poznania losów swojej prababki będącą czarną owcą w rodzinie. Zbieg okoliczności sprawia, że Amelia została szpiegiem, a historia niesie ją przez wiele krajów Europy i nie tylko. Oprócz Hiszpanii lądujemy m.in. we Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Grecji, Polsce, Rosji, Niemczech. Chwilami te ciągłe podróże i nieustanne przygody stają się dość nużące, ale trudno tego uniknąć przy prawie 800 stronach. Niemniej akcja toczy się wartko, a język jest barwny, więc również tę „cegłę” bardzo Wam polecam. O niej również pisałam już na blogu.
Nie sposób opisać wszystkie, które zasługują na uwagę, ale wymienię jeszcze dwie powieści historyczno-przygodowo-kryminalne (trudno zdefiniować) Macieja Siembiedy: „Wotum” i „Kukły”, bardzo epicką, przygodową opowieść o średniowiecznym chłopaku, który zapragnął zostać witrażystą, czyli „Okna niebios” hiszpańskiego pisarza Gonzalo Ginera, a także osadzoną w historycznych realiach „Cordelię” Winstona Grahama oraz bardzo ciepłą i altruistyczną powieść „Strażnik rzeczy zagubionych” Ruth Hogan.
Czytelniczy cel na 2022 rok
Myślałam o tym, czy w ogóle postawić sobie jakiś czytelniczy cel na ten rok, ale chyba jednak nie. Jedynym moim postanowieniem jest, aby równie często sięgać po pisarzy lub książki z mojego najbliższego regionu oraz z różnych krajów świata, jednak spoza kultury anglosaskiej.
Ciekawa jestem, czy znacie książki, które czytałam w 2021 roku? Którą byście polecili, a która jednak Was rozczarowała? Albo jakie przeczytane w zeszłym roku książki byście najbardziej polecili? Albo odradzili?