Z pewnym poślizgiem rozliczam się tutaj z moich jesiennych planów. A jesienią działo się dość dużo, choć niekoniecznie dokładnie to, co w tych planach było. I robię plany na zimę, choć patrząc za okno to raczej dalszy ciąg jesieni – ciemno, mokro i zimno (ale wciąż na małym plusie). Z tego powodu nie mam wcale ochoty na duże plany ani na pracę, najchętniej zaszyłabym się pod kołderką z dobrą książką. I wiecie co? Strasznie mnie ostatnio męczą social media.
Rozliczenie planów jesiennych
Najpierw muszę się jednak wytłumaczyć z planów, które przedstawiłam Wam w tym artykule z września. Jak zwykle będę oceniać je w skali szkolnej. Jak wypadnę tym razem?
Blogowe:
- Publikować co najmniej jeden artykuł tygodniowo – cóż mam napisać? Mimo starań nie udało się tego zrobić. Od czasu artykułu o planach jesiennych do końca grudnia ukazało się 8 artykułów, z których naprawdę jestem zadowolona, ale kilku zabrakło. I bynajmniej powodem nie było moje lenistwo, ale zwyczajny brak czasu. Co prawda mogłabym zarywać noce, żeby coś naskrobać, ale jednak bardziej cenię sobie sen, przynajmniej na razie. I wtedy odpuszczam napisanie artykułu. Czy to bardzo źle? Z mojego punktu widzenia – nie bardzo, bo odzyskuję spokój – w końcu blog jest moim hobby i robię to, bo lubię, a nie dlatego, że muszę. I ostatnio coraz częściej chodzą mi po głowie słowa jednego z czytelników, że zamiast się spinać na cztery artykuły w miesiącu, mogę przecież napisać trzy. Początkowo trochę się na te słowa zżymałam, bo przecież chciałam pisać co tydzień, a nie co 10 dni! Ale przecież mogę pisać tak często (albo raczej rzadko) jak chcę, chociaż podobno to źle wpływa na rozwój bloga. Kończąc jednak te przydługie tłumaczenia – należy mi się mocna 3.
- Dalsza systematyczna praca na fanpage’u – myślałam, że tu znów będzie źle, ale było całkiem dobrze. We wrześniu, październiku i przez prawie cały listopad posty na FB ukazywały się dość regularnie. Była to zasługa wcześniejszego dokładnego ich zaplanowania. Staram się obmyślać posty na cały miesiąc z góry i wcześniej przygotować zdjęcia lub grafiki. Wtedy nie muszę o tym pamiętać na co dzień, bo nie mam na to czasu. W moim przypadku takie dokładne planowanie naprawdę się sprawdza, bo powoduje, że FP w ogóle żyje. Za to spadek aktywności na FP w grudniu spowodowany był właśnie brakiem planowania i tylko dorywczo coś wrzucałam, co jak widać, nie jest u mnie dobrą strategią. Za pracę na FP należy mi się chyba dobra 4?
-
Przygotować co najmniej 2 posty na zapas – tutaj kompletna porażka, bo nie dość, że nadal nie mam nic w rezerwie, to jeszcze brakuje mi czasu na pisanie postów na bieżąco – zdecydowanie 1!
- Posłuchać, co się działo na Blog Forum Gdańsk – online. To się udało, choć robiłam to w częściach, ale po ich wysłuchaniu jeszcze bardziej zapragnęłam tam być w następnym roku! Tutaj 5.
- Stworzyć nową kategorię na blogu – we wrześniu jeszcze nie zdradzałam, jaka to miała być kategoria, ale wkrótce wprowadziłam dział “Książki”. Skoro tak dużo czytam, aż dziwne, że taka kategoria pojawiła się dopiero teraz. Tu znajdują się nie tylko recenzje, ale też różne porady czytelnicze, wyzwania i wymiany książkowe. Jednak nie planuję, żeby ta tematyka zdominowała Kroplę Morza – przynajmniej na razie 😉 Tutaj należy się 5.
Za realizację moich planów blogowych wychodzi mi więc czwórka z długim ogonem. Cieszę się z tego, co udało się zrobić, choć oczywiście zawsze może być lepiej.
Domowe i osobiste:
- Do końca listopada przeczytać 12 książek – wykonane na 5, choć liczę tu właściwie okres do końca roku – w tym czasie przeczytałam 14 książek, kończąc rok – podobnie jak poprzedni – wynikiem 52 przeczytanych książek! W tym jesiennym czasie czytanie szło mi bardzo dobrze, pewnie to też zasługa w większości dobrych książek. W tych ostatnich miesiącach przeczytałam 5 książek obyczajowych, 4 kryminały/thrillery, 2 poradniki, 1 reportaż i 2 lektury z II klasy szkoły podstawowej na głos – powinno się liczyć podwójnie 😉 Więcej napiszę w podsumowaniu wyzwania.
- Na początku października wziąć udział w wymianie książek „Podaj dalej” – pełen sukces – w tej akcji udało mi się wymienić w sumie 8 sztuk, pięć już nawet przeczytałam i tylko jedna jest taka sobie, reszta świetna – należy się 5.
- Budżet domowy – kontrolować wydatki, jak i tworzyć domowe budżety – tu poszło mi lepiej niż latem, w miarę na bieżąco wpisuję paragony do Excela i tworzę budżety na kolejne miesiące, choć najczęściej paragony nie zgadzają mi się ze znikającymi pieniędzmi 😉 Ale pracuję nad uściśleniem tego systemu. Pomaga mi w tym poradnik “Finansowy Ninja”, który zaczęłam czytać jesienią, ale jeszcze nie skończyłam, bo chcę na bieżąco pracować nad dobrymi nawykami, a to trochę trwa – myślę, że zasłużyłam na 4.
- Planować obiady – tutaj należy się taka 3 z plusem. Może jeszcze nie zawsze planuję wszystkie obiady, ale planuję większość swoich posiłków i często się śmieję, że mam “dietę pudełkową”, bo codziennie do pracy noszę trzy posiłki w pudełkach.
- Dalsza walka z nadmiarem w domu – do tego punktu częściowo zaangażowałam córkę, bawiąc się z nią przez 21 dni w wyzwanie – codziennie wyrzucałyśmy o jedną niepotrzebną rzecz mniej, zaczynając od 21. Ja w ten sposób zrobiłam generalne porządki w łazience i odzyskałam dwie półki, ale interpretacja mojej córy była, hmm… nie do końca taka, jakiej oczekiwałam. W większości pozbywała się nie rzeczy, a śmieci ze swojego pokoju! Przy czym te śmieci to były np. małe karteczki. Koniec końców w jej pokoju niewiele się zmieniło przez te trzy tygodnie 😉 Ja natomiast pozbyłam się z domu prawie 30 kg makulatury (porządki w domowych rachunkach i innych papierach – większość oddałam do szkoły), kilka moich starych ciuchów trafiło na śmietnik, 3 pary butów dziecka i całą siatkę jej ciuchów oddałam. Ten punkt oceniam na 3 z plusem, bo nadal czuję, że mam za dużo rzeczy w domu, a poza tym na swoją kolej czeka kuchnia.
- Znaleźć żółte dodatki do salonu – tutaj chyba 2, bo co prawda znalazłam kilka żółtych dodatków, ale w sumie nie zdecydowałam się na ich wprowadzenie do salonu, bo jednak nie do końca mi one pasowały do jesiennych klimatów. Chyba spróbuję z nimi jeszcze raz późną wiosną.
- Okrągła 20 rocznica ślubu – gdy publikowałam post o planach jesiennych, nie miałam jeszcze sprecyzowanych planów związanych z uczczeniem tej rocznicy. Potem wpadł nam do głowy pomysł romantycznego wyjazdu do Paryża lub Londynu, ale w sumie stwierdziliśmy, że w listopadową pogodę mógłby on nie być tak nastrojowy, jak byśmy chcieli 😉 I wtedy przyszedł pomysł pojechania tam, gdzie jest całkiem ciepło. Rozważałam różne lokalizacje, które nie wymagają paszportów i grubego portfela, bo właściwie nie mieliśmy specjalnie przygotowanego budżetu na ten cel. Część moich przemyśleń znajdziecie w tym poście. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Wyspy Kanaryjskie, które w listopadzie powinny zapewnić przyjemne letnie warunki. A że nie mieliśmy serca zostawiać córy w tym słotnym polskim listopadzie, więc i ona załapała się na nieplanowane wakacje. I to by było tyle, jeśli chodzi o romantyczny wyjazd we dwoje 😉 Udało się znaleźć tanie bilety lotnicze na Gran Canarię i ostatni tydzień listopada spędziliśmy właśnie na tej wyspie, o czym (częściowo) mogliście przeczytać w ostatnim poście. Za ten punkt mogę postawić sobie nawet 6, bo takie przeżycia są znacznie lepsze niż jakikolwiek materialny prezent!
Wychodzi mi, że za realizację planów domowych i osobistych powinnam wystawić sobie 4 nawet z plusem. Nie powiem, że nie jestem z nich zadowolona – wręcz przeciwnie – cieszę się z wszystkiego, co udało się zrobić. Do tego mogę dodać jeszcze zrobienie (jak co roku) fotokalendarza dla obu babć i dziadka ze zdjęciami wnuczki i fotoksiążki z podróży na Gran Canarię. Cieszę się zwłaszcza z tego ostatniego, bo odkładanie tego w czasie mogłoby spowodować, że zdjęcia oglądalibyśmy za trzy lata 😉
Plany na zimę 2017/2018
Chociaż oficjalnie zima trwa od 21 grudnia, ja nadal jej nie czuję. Niestety u nas na Pomorzu właściwie nie ma takiej pory roku – czasami zdarzy się niewielki mróz, ale śnieg jest zjawiskiem naprawdę niezwykle rzadkim. W zeszłym roku leżał chyba z pięć dni, a dwa lata temu dzieci miały szczęście, bo leżał dokładnie dwa tygodnie w czasie ferii zimowych. Co prawda jako kierowca specjalnie nie narzekam, ale przez to cały czas mam wrażenie, że to ciągle listopad. Dlatego tym razem strasznie ciężko było mi się zabrać za planowanie zimy. Jednak w końcu się zmobilizowałam i oto publicznie snuję plany na zimę:
Blogowe:
- Publikować regularnie na blogu – już nie określam, czy to będzie raz w tygodniu, czy raz na dziesięć dni – ważne, żeby nie pojawiały się kilkutygodniowe przerwy.
- Dalsza systematyczna praca na fanpag’u – ten sam punkt, co poprzednio, bo tu potrzebna jest systematyczność.
- Zainteresować się programem linków afiliacyjnych i spróbować je wdrożyć na blogu.
- Wypróbować różne rodzaje postów na funpage’u – zwykle ograniczam się tylko do linku z artykułu na blogu lub postu ze zdjęciem, a jest znacznie więcej możliwości. Czas to wykorzystać!
- Zapisać się na Blog Conference Poznań – tutaj właściwie zastanawiałam się, czy warto, skoro już raz byłam, ale chyba jednak tak.
- Bardziej zaangażować instagram do działań blogowych – w tej chwili jest to raczej zbiór moich mniej lub bardziej ładnych fotek z plenerów, a chciałabym, żeby efektywniej współpracował z blogiem.
Domowe i osobiste:
- Przeczytać 13 książek, żeby wypełnić kolejne wyzwanie książkowe: 52 książki w rok.
- Pójść do teatru i do kina (niekoniecznie na film dla dzieci) – w zeszłym roku w pierwszym półroczu byłam chyba trzy razy w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a potem już ani razu. Trzeba to naprawić.
- Nadal walczyć z nadmiarem w domu, szczególnie za cel chcę wziąć kuchnię.
- Nadal pracować nad domowym budżetem.
- Planować posiłki, szczególnie obiady, czyli nadal prowadzić “dietę pudełkową” 😉
Tym razem nie planuję dużo, bo jakoś ten czas nie nastraja mnie pozytywnie do pracy, a nawet robienia planów. Może na wiosnę znajdę w sobie więcej sił 🙂 Podobnie jak jesienią, na zimę również ograniczyłam się do planów blogowych i osobisto-domowych. Pominęłam zupełnie cele turystyczne, bo wiem, że zimą raczej nie mam co liczyć na jakieś wyjazdy, tym bardziej że w ferie zimowe nie mogę wziąć urlopu. Mam jednak nadzieję, że przy sprzyjającej pogodzie, gdzieś pojedziemy w jakiś weekend. Każdy wyjazd z domu, choć na jeden dzień zawsze dodaje mi nowych sił!
A jak Wasze plany na zimę, na nowy rok, a może tylko na styczeń? Lubicie planować? Ile z tych planów udaje się Wam zrealizować?