Ponieważ w kalendarzu właśnie zaczęła się zima, czas na zimowe plany. Cieszę się, że poczyniłam takie na jesień, bo były one istotnym czynnikiem motywacyjnym do działania w tej niezbyt sprzyjającej porze roku. Po męczącej jesieni nie będę stawiała sobie wygórowanych planów na zimę. Pozostanę przy kilku realnych zadaniach, które będę w stanie wykonać w czasie tych krótkich zimowych dni na początku roku.
Blogowe:
Moje plany blogowe są podobne do tych, które postawiłam sobie jesienią (mogliście poczytać o nich tutaj). Mam nadzieję, że ich konsekwentne wypełnianie pozwoli na systematyczny rozwój bloga. Zresztą obserwuję, że regularność działań zarówno tutaj na blogu, jak i na fanpage’u przynosi konkretne rezultaty. Może nie tak spektakularne, jak bym chciała, ale jednak zauważalne. Natomiast wszelkie zaniedbania na tym polu od razu dają się odczuć w statystykach. Jakie są zatem moje najważniejsze plany dotyczące bloga na zimę?
- Publikować co najmniej jeden post tygodniowo – tutaj nie ma “zmiłuj się” – zimą walczę o jak największą regularność w tym zakresie. Mam nadzieję, że to się powiedzie, bo mam już nawet rozpisany plan postów do marca.
- Co najmniej raz dziennie publikować post na fanpage’u – to dla mnie trudne zadanie, bo wymaga dużo pracy i systematycznego planowania. Muszę opanować tę regularność i przyjrzeć się zewnętrznym aplikacjom pozwalającym planowanie postów na FB – czytałam, że najbardziej polecane są Bufeer, Hootsuite i IFTT. Spróbuję ogarnąć chociaż jeden z nich. Który polecacie na początek?
- Google Plus – tym kanałem społecznościowym chciałabym zająć się poważniej, a przynajmniej, żeby regularnie były tam zajawki nowych postów na blogu.
- Zwiększyć częstotliwość komentarzy na innych blogach – to działanie typu “akcja – reakcja”. Ostatnio trochę się zaniedbałam w tym obszarze, a przynosiło to fajne efekty i dyskusje. Mam nadzieję, że zimową porą znajdę więcej czasu na czytanie innych blogów i wartościowe ich komentowanie.
Domowe i osobiste:
- Wywołać zdjęcia z tego roku – tutaj już nie ma wymówek. Czas ogarnąć te zdjęcia, bo przecież połowę pracy już wykonałam jesienią przy okazji tworzenia kalendarza. Teraz tylko trzeba doprowadzić to do końca.
- Ujednolicić ramki do zdjęć – w tej chwili mam zbieraninę różnych kolorów i stylów. Muszę je jakoś odświeżyć i pewnie też uzupełnić o kilka nowych, ale tak, aby wszystkie pasowały do siebie.
- Stworzyć domową galerię – chodzi oczywiście o rysunki mojego dziecka. Już ustaliłyśmy, że zawisną one w przedpokoju, bo tam jest do wykorzystania spory kawałek ściany. Co prawda przydałoby się ją najpierw wymalować, ale nie wymagajmy za wiele 😉
- Przynajmniej raz na miesiąc ugotować coś nowego z moich przepisów do wypróbowania – to kontynuacja jesiennych planów i próba znalezienia kilku nowych, prostych i wartościowych przepisów, szczególnie na obiady, które mogłyby urozmaicić nasze codzienne menu.
- Planować posiłki – to również powtórzony punkt, ale ponieważ planowania posiłków nie mam jeszcze we krwi, więc będę pracować nad jego regularnością.
- Przeczytać 13 książek, żeby wypełnić wyzwanie książkowe na 2017 rok: Przeczytam 52 książki w 2017 roku.
realne zimowe plany
Turystyczne plany odpuściłam sobie na zimę, bo ciężko liczyć na ładną pogodę, która jeszcze będzie wypadała akurat w weekend. Niestety, głównie ze względu na brak urlopu w ferie zimowe, nie możemy sobie pozwolić na wyjazd w tym czasie, więc tym bardziej brak szczególnych planów wyjazdowych na ten okres jest uzasadniony.
Moje zimowe plany może nie są zbyt ambitne, ale stawiam na ich realność. Chcę się cieszyć z ich wykonania, a nie denerwować się, że znów zawaliłam. Znam siebie na tyle, że wiem na ile stać mnie zimową porą. To nie jest dla mnie specjalnie sprzyjająca pora, szczególnie że w ostatnich latach na Wybrzeżu zimy prawie nie ma, co zniechęca do spędzania czasu na zewnątrz, gdzie jest ciemno, ponuro, deszczowo i wietrznie. Chętnie pojechałabym na kulig, ale nie wiem, czy warunki pogodowe na to pozwolą. Ta jednak mało zimowa pogoda często powoduje u mnie zmęczenie i kiepskie samopoczucie.
Już bym chciała wiosnę! Ale spróbuję jakoś przetrwać styczeń, luty i marzec nie pogrążając się w lenistwie i nie zakopując się pod kołdrą 😉 A Wy jakie macie plany na zimę?