Jest koniec czerwca, a ja próbuję wracać myślami do najpiękniejszych momentów tego miesiąca. Wiecie, że nie jest tak prosto? Nawet po dwóch, trzech tygodniach niektóre rzeczy umykają i gdyby nie zdjęcia lub notatki już bym o nich nie pamiętała. Z jednej strony to smutne, że pamięć jest taka ulotna, a z drugiej strony cieszę się, że postanowiłam te najlepsze momenty zatrzymywać w tej serii wpisów. Szczególnie zimą będzie miło wracać do nich i powspominać.
Czerwiec był obfity w miłe chwile, więc mam nawet dylemat, co umieścić w tym wpisie, żeby nie przesadzić. Ale nie będę już przedłużać – zapraszam na krople zachwytu – czerwiec 2018!
Zachwycający wypad nad morze
Trochę to dziwne, bo w końcu mieszkam nad morzem? Otóż nie do końca 😉 Ściśle trzymając się faktów, Gdańsk leży nad zatoką, a otwarte morze to zupełnie coś innego! Jednak do rzeczy. Na długi weekend czerwcowy, który de facto zaczął się jeszcze w maju, pojechaliśmy do Sarbinowa, niedaleko Kołobrzegu. Zrobiliśmy sobie takie mini-wczasy, tym bardziej że w tym czasie całą Polskę zalała fala upałów. Okazało się, że tamte okolice niezupełnie 😉 To znaczy, ogólnie było raczej ciepło, ale bez upałów. Idealna pogoda na zwiedzanie. Byliśmy zatem w Kołobrzegu, w Mielnie, a także odwiedziliśmy łącznie pięć latarni (część w drodze powrotnej). A ja wykorzystałam ten czas jeszcze do rozwoju, gdyż wzięłam udział w spotkaniu blogerskim Blog Matters, które w tym czasie odbywało się w Sarbinowie (pisałam o tym tutaj). To był świetny czas, aby nabrać sił jeszcze przed letnim urlopem.
Zachwycające ogrody
Tu oczywiście mam na myśli Ogrody Hortulus Spectabilis z labiryntem, w których byliśmy przy okazji pobytu w Sarbinowie. Jednak o tych ogrodach nie będę się teraz rozpisywać, bo możecie o nich przeczytać tutaj. Dość powiedzieć, że najchętniej pojechałabym je zobaczyć również o innych porach roku! No i zostały do obejrzenia jeszcze Ogrody Tematyczne Hortulus …
Zachwycające zachody słońca
Zachody słońca zawsze mnie zachwycają i tak samo było w czerwcu. Tym razem podziwiałam jednak zachód słońca w Sarbinowie nad morzem. Prawdę mówiąc, rzadko mam okazję robić to w rodzinnym Gdańsku, bo w zwykłej codzienności trudno wyrwać te parę chwil na spacer nad morzem, szczególnie wieczorem. Chciałabym to zmienić, ale nie jest to takie łatwe.
Zachwycający koniec roku szkolnego
Nie mam tu na myśli ani wyników w nauce mojej córki, ani szkolnej akademii 😀 Co prawda było duże wzruszenie, bo koniec trzeciej klasy to koniec pewnego etapu w szkole. Rozczulająco było patrzeć, jak dzieci nie chcą puścić swojej ukochanej pani. Najbardziej jednak zachwyca mnie perspektywa wolnych popołudni od odrabiania lekcji z córką 😀 To minimum 10 godzin w tygodniu, które mogę spożytkować, na co tylko zechcę – najwięcej zyskają na tym pewnie książki i blog 😉 A przy okazji zyskuję także na krótszych dojazdach do i z pracy, bo w czasie wakacji korki w mieście są zdecydowanie mniejsze.
Zachwycające książki
Tym razem były to aż trzy lektury, które dały mi potrzebne wytchnienie. W tym wpisie przedstawiałam Wam już „Kobiety wzdychają częściej” Agaty Przybyłek. To dla mnie idealna książka na lato. Jednak na koniec czerwca zachwycił mnie również „Ostatni list od kochanka” Jojo Moyes. Tę autorkę znam już z innych powieści i tym razem również się nie zawiodłam, chociaż nie wciągnęła mnie od samego początku ale potem nie mogłam oderwać się od tej historii. Ale jest jeszcze „Światło między oceanami” M. L. Stedman. To nie jest lekka lektura. Ten dramat porusza takie emocje, których żadna matka nie chciałaby nigdy przeżywać! Jednak sama książka naprawdę mnie zachwyciła. Polecam na długie letnie wieczory w blasku zachodzącego słońca 🙂
Na razie starczy tych moich czerwcowych zachwytów. Powiedzcie, czym Wy się zachwycaliście w ostatnim miesiącu? Co było dla Was najprzyjemniejszą chwilą, rzeczą, a może niespodzianką? Czy ekscytację wzbudziła w Was jakaś książka, piosenka, film? Podzielcie się nimi w komentarzach – będziemy mieli jeszcze więcej kropli zachwytu! A może nawet całe morze? 😉